Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

POCZĄTKUJĄCA +++ PROLOG - proszę o szczerze komentarze

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna -> Obyczajowe/Psychologiczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
asiaczek1995
Gość



Dołączył: 03 Maj 2010
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:36, 03 Maj 2010    Temat postu: POCZĄTKUJĄCA +++ PROLOG - proszę o szczerze komentarze

~ Umysł nie jest częścią człowieka. Jest tylko jego małą namiastką, która z biegiem czasu przemienia się w diabelską tajemnicę, którą nie łatwo rozszyfrować ~
Joanna.Cz.



PROLOG

- Kiedy dojdziemy? – wyrwał się wreszcie z jej ust cichy, ale przenikliwy głosik, który nie ważył się załamać nawet przez chwilę. Była zmęczona, spragniona i gło9dna jak wilk. Mogłaby zjeść konia z kopytami gdyby zaszła taka konieczność. Już dość czasu maszerowała ślepo przed siebie prowadzona przez jakiegoś niedołęgę nie potrafiącego nawet zagrzać wody w czajniku elektrycznym. Nie spodziewała się, że zostanie postawiona w takiej sytuacji. Nikt jej nie uprzedzał o takiej możliwości. Słyszała tylko dzikie sapanie równie zmęczonego towarzysza. Był obeznany w takich przeprawach więc jakim cudem się tak zmęczył? Fajtłapa, pomyślała. Tak, tylko w ten sposób można to nazwać. Wolałaby iść sama niż biec za tym brudasem.
Jak oni mogli jej to zrobić?
Spojrzała na jego oblepione błotem i innymi świństwami kalosze, spod których chlupał mokry piach przy wykonywaniu każdego kroku. Następnie zaczęła obserwować jego wygniecione dżinsowe spodnie, wyglądały na takie, które musiały sporo przeżyć. Zużyta torba na ramię podskakiwała dotrzymując rytm brudnym kaloszom. Jego tłuste pokręcone włosy wołały o pomstę do nieba. Jak ten człowiek może się tak zaniedbywać? To niezdrowe, a przede wszystkim niehigieniczne. Szkodzi nie tylko sobie, ale także innym ludziom, którzy są zmuszeni przebywać w jego towarzystwie.
Na szczęście Rosalie zdążyła przywyknąć do obrzydliwego smrodu jaki się za nim ciągnął. Wszystkiemu wtórował bijący o liście drzew deszcz, który przypominał rytmiczne stukanie młotkiem o ścianę. Niesamowicie duże krople zaczęły jej zawadzać. Dopiero teraz spostrzegła, że i ona nie wygląda na specjalnie zadbaną i higieniczną osobę. Jej nowiutkie markowe adidasy w kolorze grafitu błyszczały na czubkach , ale jeśli lepiej się im przyjrzeć nie były wcale umyte przez deszcz. Do podeszwy poprzyklejały jej się jakieś paskudne szczątki robactwa, z którym musiała wcześniej się uporać. Co to za świństwo? Spod butów sterczały też pojedyncze liście i drobniutkie gałązki. Jakaś przezroczysta maź zwisała jej z prawego adidasa. Nie potrafiła nawet stwierdzić, co to za substancja. Nie widziała wcześniej czegoś takiego. Zauważyła, że im dalej zapuszczają się w gęsty las tym więcej można dostrzec niezidentyfikowanych obiektów. Gdyby tak jakiś naukowiec wiedział jakie zjawiska można tutaj spotkać zebrałby zaraz swoją ekipę i rozpoczął badania w tymże właśnie miejscu. Straszny los mścił się na niej za wszystkie rzeczy, których jeszcze nie zrobiła, a z pewnością będzie musiała zrobić. Taka już dola niezwykłych ludzi. W normalnych oczach są tak niezwykli, że aż promieniują swoją niesamowitością, a w rzeczywistości pragną znów stać się normalni lub chociaż trochę zwyczajni. Pragną poczuć jak to jest być niczym nie wyróżniającym się człowiekiem.
Chmury stawały się coraz ciemniejsze. Niepokój zaczynał wrastać w jej stopy, zakradał się po cichu do najgłębiej ukrytych zakamarków jej ciała. Dlaczego taka pogoda wzbudzała w niej grozę? Instynktownie czuła, że powinni już wracać, a raczej nie powinni tutaj w ogóle przychodzić.
Szare obłoki jak na życzenie przepuściły odrobinę światła. Uśmiechnęła się do siebie i zauważyła, że jej towarzysz gdzieś zniknął. Przegapiła moment, w którym przedarł się przez krzaki. Wokół było mnóstwo zarośli. Paprocie niewyobrażalnie wysokie i rozłożyste otaczały ją z każdej strony. Zieleń to kolor nadziei, powinien ją uspokoić, a tym czasem pobudzał jej wyobraźnię i powodował, że zamiast powyginanych łodyg widziała czyjeś stopy, a zamiast potężnych wachlarzy wyobrażała sobie ogromne wilgotne łapy.
W którą stronę on poszedł?
Serce zaczęło walić jej jak młotem. Została sama w tym odizolowanym od reszty świata miejscu.
Rozglądała się gorączkowo w poszukiwaniu śladów tego brudnego dziwaka, ale jak zniknął tak wszystko zostawił. Usiłowała znaleźć w tym gąszczu jakąś odgiętą paproć świadczącą o kierunku, w którym mógł się udać. Niestety wszystko było idealnie rozkloszowane. Żadnych znaków. Żadnych śladów. Nic. Tylko zielone paprocie ociekające gęsto padającym deszczem i niebo, które ponownie zostało przysłonięte grubą warstwą chmur. Zakrywały już nawet szczelinę, która chwilę przedtem przepuszczała odrobinę promieni słonecznych.
Paprocie.
Z jednej strony cieszyła się, że są takie wysokie, ponieważ częściowo chroniły ją przed tymi mokrymi strugami, ale z drugiej zaś napawały ją strachem, niewyobrażalnie silnym strachem. Ocierały się o nią, a kiedy próbowała je mocniej odchylić wracały na swoje miejsce z potężną siłą. Można by zrobić z nich narzędzia zbrodni lub chociażby zwykłą procę.
Zanim wyruszyli jej towarzysz powiedział, żeby uważała, bo nie wiadomo, co mogą spotkać. Tak, dokładnie pamiętała te słowa. Teraz stała sama pośrodku… właściwie nie wiedziała gdzie jest. Z pewnością był to jakiś las oddalony znacznie od domu, od Stonegate. Nie wiedziała, co miał na myśli ten śmierdzący brudas mówiąc, że w lesie jest mnóstwo niebezpieczeństw i rzeczy, które mogą być dla niej niewytłumaczalne lub przerażające. Wiedziała jedynie, że powinna trzymać się od tego miejsca z daleka. Zaczęła wyobrażać sobie istoty, które nie należą do tego świata. Stworzenia okropne i wielkie czyhające na krzakami w nadziei, że wreszcie natrafią na jakiś smaczny kąsek. Po chwili zrozumiała, iż jej wyobraźnia często płata figle. Nie przejęła się swoimi domysłami, ale mimo to co chwilę obracała się za siebie sprawdzając, czy przypadkiem jakieś niebezpieczeństwo nie stoi za jej plecami. Rozchylała gałęzie w nadziei, że natrafi na konar jakiegoś drzewa, że będzie mogła na nie wejść i zobaczyć gdzie się znajduje.
Nie miała zielonego pojęcia, w którą stronę powinna iść. Rada nie uprzedzała jej o samodzielnej wędrówce. W zasadzie nie wiedziała na czym ta wędrówka miała polegać. Czy to jakiś test? Może chcieli sprawdzić jak sobie poradzi, kiedy rzucą ją na głęboką wodę?
Tak, na pewno o to im chodziło. Spodziewali się, że podda się i zacznie wołać o pomoc. Postanowiła postawić im się i zdać się na swój umysł. Był przecież wystarczająco silny. Mówili, że jeżeli wyćwiczy swoje umiejętności będzie potrafiła zrobić wszystko, czego tylko zapragnie. Nic zatem nie powstrzyma jej od spojrzenia na las z góry, nawet jeśli musiałaby się położyć i zamknąć oczy. Nawet to jej nie powstrzyma.
W pewnym momencie usłyszała za sobą cichy szelest. Wiedziała, że sama mogła go wywołać, ale machinalnie obróciła się i spojrzała w ścieżkę, której wcześniej tam nie było. Nie widziała tutaj żadnych dróżek. Poza tym paprocie rosły tak gęsto, że nie sposób wyżłobić pomiędzy nimi jakiegokolwiek przejścia. Przebycie kilku metrów sprawiało w tym gąszczu nie lada trudność, a co dopiero w przypadku wykarczowania dróżki. Nie, to niemożliwe.
Nie powinna ufać losowi i przejść wzdłuż przejścia. To na pewno jakiś podstęp. Stawała się coraz bardziej podejrzliwa. Coś się w tym wszystkim nie zgadzało. Najwidoczniej nie jest tutaj sama. Może jej dziwny towarzysz się wreszcie odnalazł i własnymi siłami zrobił jej przejście widząc, że sobie nie radzi? Być może zrozumiał, iż nie jest mało obeznana w włóczeniu się po ogromnych lasach i postanowił wreszcie ułatwić jej zadanie.
Już chciała udać się wąskim tunelem, ale przystanęła w pewnym momencie. Jakiś cień zbliżał się w jej stronę. Kroczył głośno wyrobionym korytarzem paproci. To na pewno nie jest jej towarzysz. Więc kto? Stawiane kroki były ociężałe i silne. Nikt nie potrafi tupać nogami o ziemię z takim rozmachem.
Zauważyła, że ten ktoś nie jest normalnego wzrostu. Był wysoki co najmniej na dwa metry.
Chudy cień zbliżał się coraz szybciej wywołując przeciągłe szelesty w gąszczu.
Podniosła rękę do góry i położyła ją na piersi żeby uspokoić rozszalałe serce. To nic nie dało. Organ bił coraz szybciej i coraz mocniej. O mały włos a wyskoczyłby z niej. Patrzyła pustym wzrokiem w na ścieżkę. Nie wiedziała, co może zobaczyć. Niezawodny instynkt kazał jej uciekać jednak ona nie posłuchała go, a raczej jej dolne kończyny nie usłyszały wyraźnie rozkazu.
Czuła, ze traci oddech , a świat przed jej oczami wiruje. Nie tylko nie teraz. Opanuj się, karciła się w myśli. Ćwiczyłaś to tysiące razy. Jesteś w tym mistrzynią.
Wreszcie udało jej się pokonać własną słabość. Zawroty głowy minęły i nim się całkowicie ocknęła ujrzała przed sobą czarną postać wyciągającą długą łapę w jej stronę.
Znieruchomiała i wybałuszyła oczy. Nie wierzyła, ze widzi coś takiego. Przeraźliwy widok martwej tkanki wrył się do jej pamięci. Oblepiona jakąś mazią niewyobrażalnie chuda, czarna jak noc postać patrzyła na nią swoimi białymi pociągłymi oczami, które przesycał głód. Straszliwy głód.
Zgarbiona postawa jeszcze bardziej ją przeraziła. Wyglądało na to, że ta istota zaraz rzuci się w jej stronę. Bez wątpienia była zbyt niska, aby zdarzyć uciec przed tym makabrycznym stworzeniem.
Mimo strachu wciąż patrzyła w wąskie oczy w kształcie elipsy rozstawione po obu stronach głowy. Czarny stwór nie wyglądał nawet jak człowiek. Niczym nie przypominał ludzkiej istoty. Jego czaszka była spłaszczona, a otwór gębowy przypominał ten jaki widuje się u wszelakiego robactwa. Różnił się jedynie tym, że wewnątrz znajdowały się ostre jak brzytwa zębiska, z których zwisała ciągnąca się ślina.
Czarny stwór podniósł głowę do góry i przechylił ją odrobinę jakby nasłuchiwał.
Starała się nie poruszyć nawet o centymetr. Być może to coś jej nie widzi. Pragnęła w to Wierzyc, ale białe gałki oczne skierowały się prosto w jej stronę.
Co to jest do diabła?! – zastanawiała się.
Zrozumiała, że jej towarzysz już nigdy nie wróci, a ona znalazła się w samym centrum piekła rozpętanego przez nią samą. Nie wahała się ani chwili. Rzuciła się w paprocie i biegła przed siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
polly
Administrator



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:45, 03 Maj 2010    Temat postu:

Proszę przeczytać regulamin i się doń zastosować.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blueberry
Fanatyk



Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 1068
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z owond.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:56, 04 Maj 2010    Temat postu:

Ugh...powiem Ci, że ledwo przebrnęłam. Przede wszystkim, betował cię ktoś? Jak nie, to powinnaś na przyszłość poprosić kogoś o pomoc. Jbc służę xD

No dobra, zacznijmy od fabuły. Nie zrozumiałam kompletnie, o co w tym chodziło. Niby idą razem przez jakiś las, ale po co? Gdzie? Trzeba było to jakoś wyjaśnić, bo po przeczytaniu mam wrażenie, że przeczytałam coś, co jest kompletnie wycięte z kontekstu.

Bohaterowie. Imię Rosalie samo nasunęło mi na myśl Zmierzch. Jeśli nie jest to postać wampirzycy, to radziłabym je zmienić, bo przeciętny czytelnik skojarzy sobie, że Rosalie jest wampirzycą i może poruszać się szybciej niż jakiekolwiek inne zwierzę. Stąd też mój mały konflikt na linii Bohaterka-Fabuła.

Styl i ortografia. Tu ciężko. Jak już mówiłam, lepiej przed opublikowaniem dać komuś do przeczytania, żeby poprawić błędy.
Ogółem radzę tworzyć dłuższe zdania, używać więcej przecinków, dwukropków i średników, których też tu w ogóle nie było. Dobra, teraz błędy.

Cytat:
Nie spodziewała się, że zostanie postawiona w takiej sytuacji. Nikt jej nie uprzedzał o takiej możliwości. Słyszała tylko dzikie sapanie równie zmęczonego towarzysza. Był obeznany w takich przeprawach więc jakim cudem się tak zmęczył? Fajtłapa, pomyślała. Tak, tylko w ten sposób można to nazwać. Wolałaby iść sama niż biec za tym brudasem.

"Fajtłapa" w kursywie.

Cytat:
Spojrzała na jego oblepione błotem i innymi świństwami kalosze, spod których chlupał mokry piach przy wykonywaniu każdego kroku.

"Błotem i innymi świństwami"? Nie zaszkodziłoby wymienić. Tak to wyraźnie streszczasz, a nie opowiadasz.

Cytat:
Zużyta torba na ramię podskakiwała dotrzymując rytm brudnym kaloszom.

Dotrzymywać można kroku. Wystarczyłoby, że "zużyta torba na ramię podskakiwała w rytm plusków brudnych kaloszy", czy coś w ten deseń. Chodzi mi tu o samo sformułowanie "dotrzymać rytmu".

Cytat:
Wszystkiemu wtórował bijący o liście drzew deszcz, który przypominał rytmiczne stukanie młotkiem o ścianę.

"Wszystkiemu"? Jakiemu "wszystkiemu"? Nie pasuje.

Cytat:
Zauważyła, że im dalej zapuszczają się w gęsty las tym więcej można dostrzec niezidentyfikowanych obiektów.

"Zauważyła, że im dalej zapuszczają się w gęsty las, tym więcej można (...)"

Cytat:
Gdyby tak jakiś naukowiec wiedział jakie zjawiska można tutaj spotkać zebrałby zaraz swoją ekipę i rozpoczął badania w tymże właśnie miejscu.

"Gdyby tak jakiś naukowiec wiedział, jakie zjawiska można tutaj spotkać, zebrałby zaraz swoją ekipę(...)"

Cytat:
Taka już dola niezwykłych ludzi. W normalnych oczach są tak niezwykli, że aż promieniują swoją niesamowitością,

Taa, błyszczą zajebistością. Po pierwsze, powtórzenie "niezwykłych", "niezwykli". Po drugie, promieniowanie niesamowitością...błagam, podlatuje pod groteskę XD

Cytat:
Niepokój zaczynał wrastać w jej stopy,

Niepokój nie może wrastać w stopy! Trzeba tu zmienić na to, że niepokój odrętwił jej stopy, i już. Wrastać w stopy to może paznokieć xD

Cytat:
Szare obłoki jak na życzenie przepuściły odrobinę światła.

Usunęłabym sformułowanie "na życzenie". Nie wiem czym bym to zastąpiła. Przemodelowałabym całe zdanie.

Cytat:
W którą stronę on poszedł?

Powinnaś skursywować.

Cytat:
Rozglądała się gorączkowo w poszukiwaniu śladów tego brudnego dziwaka, ale jak zniknął tak wszystko zostawił.

"Jak zniknął tak wszystko zostawił". Przeczytaj sobie wyrwany z kontekstu ten kawałek. Jak to brzmi? Okropnie. Poza tym nic nie zostawił. Chyba że ją, ale ona to nie wszystko xD

Cytat:
Nie przejęła się swoimi domysłami, ale mimo to co chwilę obracała się za siebie sprawdzając, czy przypadkiem jakieś niebezpieczeństwo nie stoi za jej plecami.

Za plecami STAĆ może człowiek. Niebezpieczeństwo może czyhać, czaić się itp

Cytat:
Był przecież wystarczająco silny. Mówili, że jeżeli wyćwiczy swoje umiejętności będzie potrafiła zrobić wszystko, czego tylko zapragnie.

ByłA, silnA. Chodzi przecie o kobietkę.

Cytat:
Jakiś cień zbliżał się w jej stronę. Kroczył głośno wyrobionym korytarzem paproci.

Cień nie może kroczyć! Kroczyć może postać, stwór, monstrum, itp Poza tym, między tymi dwoma zdaniami przecinek.

Cytat:
Podniosła rękę do góry i położyła ją na piersi żeby uspokoić rozszalałe serce. To nic nie dało. Organ bił coraz szybciej i coraz mocniej.

Nie rozumiem, po co wtrąciłaś to z "organem". Wystarczyłoby: "Podniosła rękę do góry i położyła ją na piersi, żeby uspokoić rozszalałe serce. To nic nie dało. Biło coraz szybciej i coraz mocniej. "

Cytat:
Czuła, ze traci oddech , a świat przed jej oczami wiruje. Nie tylko nie teraz. Opanuj się, karciła się w myśli. Ćwiczyłaś to tysiące razy. Jesteś w tym mistrzynią.

"Opanuj się" w kursywie, "ćwiczyłaś to tysiące razy", "jesteś w tym mistrzynią" również.

Cytat:
Zawroty głowy minęły i nim się całkowicie ocknęła ujrzała przed sobą czarną postać wyciągającą długą łapę w jej stronę.

Przecinek między "ocknęła" a "ujrzała". No i postać zazwyczaj nie ma łapy; raczej trzeba było "czarnego stwora wyciągającego w jej kierunku długą, owłosioną łapę." xD

Cytat:
Co to jest do diabła?! – zastanawiała się.

"Co to jest do diabła?!" albo trzeba było kursywą, albo w cudzysłowu.

Cytat:
Zrozumiała, że jej towarzysz już nigdy nie wróci, a ona znalazła się w samym centrum piekła rozpętanego przez nią samą.

Przez nią samą? Tu mam problem merytoryczny. Przecież ona tej bestii nie wyczarowała, stała się ofiarą. Raczej bym napisała, że "znalazła się w samym centrum piekła, w którym z myśliwego stała się ofiarą", czy jakoś tak.

Zasadniczo jednak tekst ZŁY nie był. Ale też nie nazwałabym go dobrym. Raczej takim średnim. Ale nie zniechęcaj się! Tylko nie zapomnij o becie na przyszłość.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Blueberry dnia Wto 14:57, 04 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
Fanatyk



Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Świat.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:04, 05 Maj 2010    Temat postu:

Blue, ubóstwiam Cię. Znów mnie wyprzedziłaś z moim negatywnym komentarzem.
Tak, niestety. Negatywnym. W tekście nie mogłam odnaleźć ładu i składu. Nie lubię tekstów, gdzie bardziej się męczę poprawianiem zdań i fabułą.
Ale się nie przejmuj. Pisz dalej, zobaczymy, co z tego wyjdzie. Wink
Ave Wena,
Sonea.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna -> Obyczajowe/Psychologiczne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin