Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Akademik [B] Rozdział 1-2 [4.05.2010]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna -> Obyczajowe/Psychologiczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alvis
Gość



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrszawa

PostWysłany: Wto 16:55, 04 Maj 2010    Temat postu: Akademik [B] Rozdział 1-2 [4.05.2010]

to jedno z moich najnowszych opowiadań mam nadzieję, że się spodoba Very Happy

Rozdział 1

To mój pierwszy samodzielny rok, rodzice wyjeżdżają w ramach pracy. Dlatego wysyłają mnie do prywatnej szkoły. Gdzie będę zdana tylko i wyłącznie na siebie. Na początku martwiłam się tym, zaczynam wszystko od nowa, poznawanie ludzi, znalezienie swojego kąta. Tym bliżej byłam dnia wyjazdu tym bardziej byłam spokojna. Na wyspie Kanako nic nie może się zdarzyć, to spokojna wysepka. Na której znajduje się moja szkoła, by się tam dostać trzeba przejechać most. Właśnie przez nie przejeżdżamy, widok jest piękny, przez jakiś czas moi rodzice smucą się. Bardzo rzadko się uśmiechają, przyczyną jest to, że gdy mama była w ciąży, maleństwo zmarło jeszcze zanim się urodziło. Ze mną nie rozmawiają, jakby to była moja wina. Owszem nie chciałam rodzeństwa gdy mama powiedziała mi o ciąży wykrzyczałam jej to w twarz. Kilka dni później dziecko było martwe, ja nic nie zrobiłam, co niby mogłam zrobić jestem tylko człowiekiem. Nawet nie zbliżałam się do matki, w każdym ich spojrzeniu widziałam strach. Oni się mnie bali, a ja nie wiedziałam dlaczego. W czasie jazdy słuchałam muzyki głównie jednej piosenki Delerium/Jo – After All. Wjechaliśmy na wyspę, było tu miasteczko tylko dla uczniów, nikogo poza uczniami i pracownikami tu się nie spotka. Podjechaliśmy pod mój akademik, który wyglądał jak z horroru. Przez chwilę myślałam, że zawali się, ale po zobaczeniu nowych drzwi zmieniłam zdanie. Wysiadłam z auta ojciec wyjął mój bagaż i mi go wręczył.
- To do zobaczenia, miłej nauki – powiedział ojciec od niechcenia, pogłaskał mnie po głowie i wszedł do auta.
- Będę pisać, do zobaczenia – pożegnała mnie mama i pocałowała w głowę. Wsiadła do auta, które odjechało. Patrzyłam jak znika w oddali, wzięłam głęboki wdech i wydech. Odwróciłam się w stronę akademika.
Ruszyłam w jego stronę, nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi. Wnętrze było nowoczesne jakoś nie pasowało do zewnętrznego wyglądu. Hol był kwadratowy po prawej stronie stał mały stolik i kilka krzeseł. Po lewej stronie był kontuar, za którym siedziała jakaś blondynka. Cicho było za cicho, podeszłam do blondynki.
- Przepraszam… - zaczęłam, kobieta spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła.
- Ty pewnie jesteś Diana White.
- Tak to ja – potwierdziłam. Kobieta podała mi klucze do pokoju.
- Więc Diano twój pokój jest na samej górze – oznajmiła.
- Wystarczy Di, dziękuje.
- Ja jestem Pru jakby byś czegoś potrzebowała – uśmiechnęła się.
- Dziękuje – udałam się po schodach na samą górę akademika.
Korytarz był ponury co druga żarówka była zbita. Gdzie ja trafiłam? Szłam wzdłuż korytarza szukając swojego pokoju. Był na samym końcu i okazał się strychem. Było pocieszające to, że z nikim go nie dzieliłam. Odłożyłam torby na łóżko, podeszłam do okna i spojrzałam w niebo. Po chwili poczułam że ktoś na mnie patrzył, spojrzałam w dół na podwórko. Mój wzrok skrzyżował się z spojrzeniem bruneta. Jego spojrzenie mnie przeszywało, czułam się dziwnie. Nagle ktoś zaczął pukać w moje drzwi, zamrugałam kilka razy i ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je przede mną stał mężczyzna na oko czterdziestoletni był blondynem.
- Witaj Diano, jak ci się podoba akademik? Jestem właścicielem mów mi Quin – uśmiechnął się.
- Ładny akademik, proszę mówić mi Di – odwzajemniłam uśmiech.
- Obejrzyj całe to miejsce, znajdziesz tu wspaniałych znajomych – dodał i odszedł licząc ile żarówek zostało zniszczonych.
Zamknęłam drzwi, wspaniałych znajomych? Nie jestem duszą towarzystwa, nigdy nie miałam przyjaciół. Ludzie jakoś mnie nie akceptowali. Sama nie wiem dlaczego, patrzyli na mnie i odchodzi bez słowa. Nie jestem brzydka, mam ładną cerę, długie czarne włosy. To wygląda tak jakby ktoś rzucił na mnie zaklęcie na odstraszanie ludzi. Szybko się rozpakowałam, nie wiele tego było. Wzięłam klucz i wyszłam z pokoju zamykając go, zeszłam po schodach minęłam hol i weszłam do sporego salonu. Gdzie był telewizor z DVD przed którym siedziały dwie osoby na kanapie. Brunetka z krótkimi włosami i czerwonymi pasemkami oraz brunet z blond pasemkami. Była też szachownica kącik do czytania z fotelami i półkami z książkami. Na jednym fotelu siedział czarnowłosy chłopak i czytał jakąś książkę.
- Hej! – ktoś krzyknął za mną, podskoczyłam i z przerażeniem spojrzałam na krótkowłosą brunetkę – sorki przestraszyłam cię – uśmiechnęła się szeroko.
- Tak, nie rób tego więcej.
- Okej, jestem Aaliyah – przywitała się.
- Di – lekko się uśmiechnęłam.
- Di? Od jakiego imienia? – zapytała zaciekawiona.
- Diana – odparłam.
- Ładne imię to może powiem ci kto jest kto, skoro będziesz z nami mieszkać - objęła mnie ramieniem i skierowała do osób przed telewizorem. Bałam się serce waliło mi ze strachu, poznam ich i pewnie później nie będą ze mną gadać. Oboje spojrzeli na mnie i zlustrowali.
- To jest Di, nowa – przedstawiła mnie z uśmiechem – to jest Nikki, a to Vergil.
Oboje się uśmiechnęli od ucha to ucha.
- Witaj w naszym akademiku – odparła Nikki i wróciła do oglądania telewizji.
- Miłego pobytu – uśmiechnął się Vergil i również wrócił do oglądania. Aaliyah pociągnęła mnie do chłopaka czytającego książkę.
- To jest Tyron, Tyron to jest Di – przedstawiła nas.
- Hej – powiedziałam nieśmiało.
- Witaj w akademiku – wrócił do czytania.
Aaliyah wyciągnęła mnie na podwórko, gdzie było więcej osób. Jakaś blondynka z zielonymi końcówkami kucała przy ogródku z kwiatkami. Trzech chłopaków, dwóch brunetów i jeden rudy, grało w koszykówkę widać, że dobrze się bawią. Ruszyłyśmy w stronę dziewczyny, odwróciła się w naszą stronę i słodko się uśmiechnęła.
- Witajcie, ty pewnie jesteś nowa? Jestem Elisa.
- Tak, jestem Di – w jej uśmiechu było coś z natury, spokojny.
- Miło cię poznać, mam nadzieje, że ci się tu podoba?
- Tak – uśmiechnęłam się.
- Zostały jeszcze trzy osoby – powiedziała Aaliyah ciągnąć mnie do chłopaków grających w kosza.
Przez chwilkę patrzyliśmy jak grają, gdy przerwali, podeszli do nas i uśmiechnęli się uwodzicielsko.
- To jest Di, nowa – wskazała na mnie – to jest Thom – wskazała na rudego – to Railey – wskazała bruneta – a to Aiden – był brunetek który przeszywał mnie spojrzeniem gdy patrzyłam przez okno, miał dwa kolczyki w prawym uchu.
- Miło cię poznać Di – pocałował mnie w dłoń, Thom.
- Na pewno dobrze ci tu będzie – puścił mi oko, Railey.
- Obyś dobrze się tu czuła – uśmiechnął się tajemniczo, Aiden.
W nich było coś dziwnego, nie przerażało mnie to, ale martwiło. Wszyscy razem poszliśmy na kolacje. Każdy dostał coś innego, Aiden, Railey i Nikki dostali jakieś białe zamknięte kubki. Vergil, Aaliyah i Thom dostali kanapki z szynką. Elisa dostała sałatkę, Tyron dostał kanapki z serem. Ja dostałam jajecznice, to samo co jedli Quin i Pru. Po kolacji zagrałam z Thomem w piłkarzyki, zdawało się, że wygra, ale udało mi się strzelić mu bramkę. Byłam zmęczona więc wcześniej poszłam spać. Niby dopiero pojutrze idziemy do szkoły, ale sen dobrze mi zrobi. Zresztą jestem ciekawa jak jutro się zachowają, czy oleją mnie czy będą nadal ze mną gadać. Położyłam się spać, miałam dziwny sen, w nim moja babcia głaskała mnie po głowie. Mówiąc, że jestem wyjątkowa, że moim oczom ukaże się inny świat. W którym znajdę swój prawdziwy dom. Ten sen zdawał się zbyt realny, czułam jakby naprawdę ktoś dotykał mojego czoła. Gdy się obudziłam w pokoju nikogo nie było. Dawno nie śniłam o babci, ostatni raz był kilka miesięcy temu. Przed śmiercią małego, zanim krzyknęłam, że nie chce rodzeństwa. Wtedy mówiła bym nie odrzucała nikogo od siebie, ja nikogo nie odrzucałam tylko mnie odrzucano. Młodsze rodzeństwo oznaczało, że i rodzice mnie odrzucą bo maluch będzie ich oczkiem w głowie, ja będę zbędna. Wstałam i przeciągnęłam się, wyjrzałam przez okno, świeciło słońce. Zerknęłam na podwórko, nikogo na nim nie było, pewnie siedzą w środku albo jeszcze nie wstali. Umyłam się i ubrałam, wyszłam z pokoju zamykając go na klucz. Zbiegłam na dół i zajrzałam za kontuar gdzie była Pru.
- Dzień dobry – przywitałam ją.
- Dzień dobry – uśmiechnęłam się do mnie – w czym mogę ci pomóc?
- Są jakieś listy do mnie? – zapytałam z nadzieją.
- Nie – odpowiedziała.
Posmutniałam i odeszłam, ruszyłam w stronę stołówki. Mogłam się domyślić, że matka kłamała, weszłam do sali. Byłam sama nikogo jeszcze nie było. Wzięłam swoją porcję, kanapki z szynką i jogurt, usiadłam przy stole. Zaczęłam jeść, było cicho i spokojnie, myślałam, że w akademikach więcej się dzieje. Nie zauważyłam nawet jak inni weszli, zorientowałam się dopiero jak Aaliyah usiadła naprzeciwko mnie.
- Hej, jak ci się spało? – zapytała z uśmiechem. Gada ze mną? Może tu nie będzie aż tak źle.
- Hej, dobrze – uśmiechnęłam się nieśmiało – dziwny sen miała.
- Tak, a jaki? – zaciekawiła się.
Nie odpowiedziałam, ktoś przytulił mnie i pocałował w policzek. Moja reakcja była taka, że podniosłam rękę zapominając, że trzymam w niej jogurt. Wylałam osobnikowi go na twarz.
- O kurwa! – odwróciłam się w jego stronę to był Thom.
- Sorki – szepnęłam, wszyscy śmiali się z niego.
- Następnym razem zastanów się co robisz Thom – powiedział Aiden podając mu papierowy ręcznik.
- Ona jest nowa i nie wie jak witasz tutejsze piękności – dodał Railey, siadając obok Aaliyah.
Wita się tak z dziewczynami? Nawet z tymi które zna raptem jeden dzień. To trochę dziwne, wróciłam do jedzenia. Aiden usiadł obok mnie, Thom zajął miejsce obok niego.
- Wracając do naszej rozmowy, co ci się śniło Di? – ponowiła pytanie Aaliyah. Musze przy nich o tym mówić, wpatrywali się we mnie jakby chcieli usłyszeć jakąś sensacje.
- To nie jest ważne, głupi sen i tyle – skończyłam kanapkę i już chciałam wstać, ale Aiden mnie powstrzymał.
- Nie musisz się nas bać, nie będziemy się śmiać – powiedział wpatrując się w moje oczy. Czy on próbował mnie zahipnotyzować? Jeśli tak to marnie mu szło.
- Nie chce o nim mówić – odparłam i odeszłam, widziałam jego zdziwienie. Zresztą nie tylko jego, odłożyłam tacę i poszłam do salonu. Wszyscy byli na stołówce więc miałam chwilkę spokoju. Usiadłam przy szachownicy i wpatrywałam się w pionki. Nie wiedziałam co robić, trochę dziwnie się czułam. Czemu oni ze mną normalnie rozmawiają? Skoro inni tego nie robią.
- Chcesz może zagrać? – zapytał jakiś spokojny głos. Spojrzałam na osobnika, który usiadł po drugiej stronie szachownicy. To była Elisa.
- Nie umiem grać w szachy – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Nikt cię nie nauczył? – spytała z uśmiechem.
- Nie miał kto, dziadek zmarł zanim się urodziłam, a ojciec nie gra w szachy – dotknęłam jednego z pionków.
- Rozumiem, to może pomożesz mi w ogrodzie? – jej spojrzenie było takie spokojne.
- Zgoda – obie poszłyśmy na podwórko.
Pomagałam jej sadzić kwiaty, po kilku minutach chłopcy przyszli pograć w kosza. Co zakłóciło ciszę. Zobaczyłam jakiegoś zwiędłego kwiatka pokazałam go Elisie, gdy ona wyciągała rękę do rośliny ja oberwałam piłką.
- Ał! – odwróciłam się w ich stronę. Piłka leżała przy moich nogach, wzięłam ją w ręce i wstałam zła.
- Sorki to nie było specjalnie – wytłumaczył się Thom i uśmiechnął się uwodzicielsko. Jego uśmieszek na mnie nie działa – oddasz piłkę?
- Nie – odparłam udawaną powagą.
- No weź, gramy mecz – błagał wyciągając dłonie po piłkę.
- A kto wygrywa? – zapytałam boisko było z trzy metry od ogrodu.
- Drużyna Aidena, dwoma punktami – odparł zdziwiony.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam z piłką na środek boiska, zapytałam Aidena który kosz jest przeciwników. Wskazał na ten który był przede mną, rzuciłam piłkę do kosza. Piłka trafiła chłopakom szczęka opadła. Zadowolona ruszyłam do Elisy.
- Jak ty to? – zapytał Thom.
- Czary mary – odparłam przechodząc obok niego.
Kucnęłam przy dziewczynie, która nie mogła powstrzymać śmiechu. Nie dziwie jej się sama powstrzymywałam się od śmiechu. Ich miny były takie śmieszne. Po skończeniu sadzeniu kwiatków i nabijaniu się z chłopaków. Wróciłyśmy do środka gdzie spotkaliśmy Nikki i Tyrona, którzy wybierali się do szkoły by sprawdzić kto w jakiej klasie jest. Postanowiłam się z nimi zabrać, bardzo się ucieszyli, co było dziwne. Do szkoły, która była jakieś pół godziny od akademika. Wyszliśmy z akademika i szliśmy w stronę szkoły.
- Może potem pójdziemy do miasta? – zapytała Nikki – kupie sobie jakiś fajny ciuszek.
- A ty zawsze o ciuchach – zażartował Tyron.
- Ja nie mam nic naprzeciw, z chęcią zwiedzę miasteczko – uśmiechnęłam się. Nikki uradowała się i przyspieszyła – nie powiedziałam, że chce chodzić po sklepach.
Tyron zaśmiał się, dołączyliśmy do Nikki. Szkoła była ogromna, wyszukaliśmy na tablicy do których klas trafiliśmy. Aiden, Vergil i ja byliśmy w tej samej klasie 2-B. Elisa i Railey byli w 2-A, Nikki i Tyron byli w 3-A, w 3-B byli Thom i Aaliyah.
- Proszę, proszę kogo my tu mamy – powiedział jakiś głos obok nas.
Spojrzeliśmy w bok, tam stały dwie osoby, jedna to był chłopak czarnowłosy druga to dziewczyna krótko włosa blondynka.
- Tylko was brakowało – odparł z odraza Tyron.
- Kim jest ta mała dziewczynka? – zapytała blondynka lustrując mnie.
- Nie twój interes Andrea – syknęła Nikki.
- Co za wrogość – uśmiechnął się arogancko czarnowłosy.
- Nie mamy powodów by być dla was mili, Derren – warknął Tyron.
Kim oni są? Pewnie z innego akademika, nie za bardzo się lubią.
- Kimkolwiek by nie była i tak jesteście zerem – odparł Derren patrząc z odrazą na mnie.
Spojrzeli z pogardą na Nikki i Tyrona, z wysoko podniesioną głową odeszli. W drodze do akademika Tyron wyrzucił z siebie kilka przekleństw skierowane do akademika Shadow.
- Uspokój się Tyron nie marnuj śliny na nich – odparła Nikki Di, odechciało mi się zakupów może innym razem.
- Spoko będę miała jeszcze okazje by zwiedzić miasto – lekko się uśmiechnęłam - a tak przy okazji kto to był.
- Oni są z akademika Shadow konkurują z nami, uważają się za lepszych. – wytłumaczyła Nikki.
Wróciliśmy na obiad, zastanawiał mnie ten akademik Shadow. I to co powiedział Derren „kimkolwiek by nie była i tak jesteście zerem”. Co on miał na myśli? Po obiedzie wszyscy gdzieś się zmyli, widziałam jak niektórzy poszli na górę. A niektórzy wyszli z akademika, ja poszłam na podwórko z nadzieją, że może Elisa jest w ogrodzie. Niestety nie było jej, zauważyłam piłkę do kosza postanowiłam porzucać. Co spowodowało wspomnienia, jak dzieciaki patrzyli na mnie gdy sama grałam w piłkę. Ich wzrok ranił, tak jak szepty.
- Dobrze sobie radzisz – usłyszałam głos Aidena.
- Dzięki – nie spojrzałam nawet na niego, rzucałam dalej.
- Nie mogę cię rozgryźć – oznajmił.
- To znaczy?
- Raz zachowujesz się jakbyś się nas bała a raz jakbyś… hm… potrzebowała by z kimś porozmawiać – wytłumaczył.
Uśmiechnęłam się.
- Dla mnie rozmowa z kimś jest nowością, ludzie zawsze mnie ignorowali jakbym była toksyczna, nikt ze mną nie rozmawiał, no z wyjątkiem babci i rodziców zanim mama zaszła w ciąże – posmutniałam.
- Potem przestali się do ciebie odzywać nie kumam – powiedział i zabrał mi piłkę.
- I nie musisz – odebrałam mu ją i rzuciłam do kosza.
Ruszyłam w stronę akademika.
- Czemu unikasz odpowiedzi? – szedł za mną.
- A czemu ty musisz wszystko wiedzieć?
- Ciekawość, zresztą mieszkasz z nami to powinnaś się otworzyć – zaczynał mnie denerwować, choć to najdłuższa rozmowa z chłopakiem jaką miałam.
- Wiesz co! – gwałtownie się odwróciłam i wpadłam na niego, złapał mnie w pasie.
Nasze oczy się spotkały było w nich coś innego. Nie hipnotyzował i patrzył z uczuciem, miał piękne oczy. Pokręciłam głową i się odsunęłam od niego.
- Nie wiem czy powinnam się otwierać, skoro prawdopodobnie następnego dnia mój koszmar wróci i znowu nikt się do mnie nie odezwie – powiedziałam cicho i pobiegłam do swojego pokoju.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alvis dnia Śro 20:32, 05 Maj 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
Fanatyk



Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Świat.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:01, 05 Maj 2010    Temat postu:

Ciekawe, interesujące, i inne przymiotniki. Oczywiście pozytywne. Wink
Bardzo mi się spodobało, treść bardzo zgrabna, w samym tekście wydaje mi się, też nie ma aż tak wielu błędów.
Więc pisz dalej. Wink
Weny,
Sunny.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alvis
Gość



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrszawa

PostWysłany: Śro 20:26, 05 Maj 2010    Temat postu: Akademik [B] Rozdział 2 [5.05.2010]

Rozdział 2

Ranek, dzisiaj rozpoczyna się rok szkolny. Wstałam, poszłam się ubrać w mundurek szkolny. Składał się z białej bluzki, bezowej kamizelki i granatowej spódnicy do kolan. Jak ja nie cierpię spódnic! Cóż jakoś wytrzymam, gdy byłam gotowa wzięłam swoją torbę. Zarzuciłam ją na ramię i ruszyłam do drzwi, w które ktoś zapukał. Otworzyłam je za nimi stali Aiden i Vergil, zwarci i gotowi na śniadanie i wymarsz do szkoły. Oni mieli mundurek podobny do mnie tylko wersje męską.
- Gotowa na śniadanie? – zapytał Vergil robiąc śmieszny ukłon.
- Przestań się wydurniać – powiedział Aiden i go szturchnął łokciem.
Zeszliśmy na śniadanie, przynajmniej nie ignorują mnie. Na stołówce byli już prawie wszyscy, wzięłam swoją porcję.
- Witaj piękna – usłyszałam za sobą głos Thoma. Odwróciłam się do niego, chwycił moją prawą dłoń by ją ucałować, ale ten gest spowodował upadek mojego śniadania na jego spodnie. Wszyscy zaczęli się śmiać, Thom zdawał się być wściekły, szybko opuścił stołówkę.
- Moje śniadanie – spojrzałam na podłogę gdzie jego część się znajdowała. Ktoś pociągnął mnie za rękaw, zerknęłam na te osobę. To była Elisa, trzymała tacę z jedzeniem. Przecież widziałam ją jak siedzi i je skąd wzięła drugą porcję.
- Takie wypadki się zdarzają dlatego można wziąć drugą porcje – wytłumaczyła, musiałam mieć zdziwiony wyraz twarzy.
Wzięłam od niej tacę i razem poszłyśmy do stolika, przy którym jadła razem z Aaliyah i Nikki. Rozmawiały o wypadzie do miasta po szkole, chciałam powiedzieć że też chce iść. Zauważyłam jednak, że one nie zwracają na mnie uwagi. Posmutniałam, znowu to samo, zjadłam i wyszłam bez słowa. Nie czekałam nawet na Aidena i Vergila, szłam sama.
Przy bramie mijałam innych uczniów, którzy się znali i rozmawiali ze sobą. A ja, byłam jak cień, który jest, na którego nie zwraca się uwagi.
- Proszę, proszę kogo my tu mamy – usłyszałam obok siebie znajomy głos. Zerknęłam w jego stronę głos należał do Derrena. Z nim szli inni z jego akademika Shadow – to przecież nowa z akademika Sunshine.
Podeszli do mnie bliżej każdy z nim przyjrzał mi się uważnie.
- A gdzie twoi znajomi? – zapytała blondynka jakby mówiła do dziecka.
Nie odpowiedziałam, olałam ich i poszłam w stronę budynku szkoły. Ktoś złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. Prawą dłonią podniósł mój podbródek bym patrzyła na niego. To był brunet z sterczącymi włosami, pewnie na żel albo na jakieś inne gówno.
- Gdzie ci tak śpieszno? Spodobałaś mi się – powiedział uwodzicielsko, próbował mnie zahipnotyzować tak jak Aiden. Nic mu jednak to nie dawało, wciąż się wyrywałam.
- Zostaw ją, Trice! – krzyknął Aiden.
Oboje spojrzeliśmy na niego, nie był sam wszyscy z nim byli. Trice puścił mnie, odsunęłam się od niego. Przy mnie pojawił się nie wiadomo skąd Vergil.
- Już myśleliśmy, że nie przyjdziecie – powiedział ze złośliwym uśmieszkiem Derren.
- Daruj sobie Derren! – syknął Vergil – wszystko w porządku? – zapytał mnie.
- Tak.
Reszta dołączyła do nas i razem weszliśmy do szkoły. Tak każdy poszedł do swojej klasy. Ławki były pojedyncze, zajęłam ostatnią przy oknie. Obok mnie usiadł Aiden, przede mną zajął miejsce Vergil. Przemówienie dyrektora wysłuchaliśmy przez specjalny telewizor. Dziwne to było, ale mi nie przeszkadzało, zauważyłam, że do tej samej klasy chodzi Trice i jakaś ruda dziewczyna. Oboje z akademika Shadow, na ramieniu bluzek mieli przyczepione szarfy z nazwa akademika. Każdy tu miał taką szarfę z nazwą, ciekawe nazwy: Moon, Sun, Cloud…
Lekcje były nudne, jak w każdej szkole. Trice nie spuszczał ze mnie wzroku choć siedział w trzeciej ławce pod ścianę. Jego spojrzenie mnie denerwowało, tak samo jak spojrzenie tej rudej. Czy ja wyglądam jak jakaś atrakcja dla turystów? Na literaturze nauczycielka kazała nam napisać wierszo o wakacjach. O naszych odczuciach, mój na pewno będzie najbardziej smutny ze wszystkich. Mam nadzieje, że nie będzie mi kazała czytać go na głos. Dożyłam lunchu, nie chciałam na niego iść, gdybym jednak została Trice i ta ruda by się do mnie przyczepili. Dlatego nie protestowałam jak mnie wynoszono z klasy, Aiden i Vergil wzięli mnie pod rękę i wyprowadzili. Lunch mieliśmy jeść na dachu szkoły, razem z resztą. To chyba był ich azyl. Na miejscu byli już wszyscy z wyjątkiem Nikki. Ciekawe gdzie ona jest, dołączyliśmy do reszty. Siedzieli w kole, jedli i rozmawiali o pierwszym dniu. Z fragmentów rozmowy usłyszałam, że dzieciaki z akademika Shadow działają im na nerwach.
- Ci z Shadow zaczynają działać mi na nerwy – warknął Vergil i zaczął jeść kanapkę z szynką.
- Co tym razem zrobili? – zapytała Elisa skubiąc swoją sałatkę.
- Trice i Cameron nie spuszczali oka z Di – odparł Aiden, pijąc coś z białego zamkniętego kubka.
- Też mi tragedia, patrzyli się – zaśmiał się Tyron.
- Ciebie to śmieszy, Tyron? Oni coś knują – szturchnął go Railey – i gdzie jest Nikki?
- Kto wie? Może znowu bije się z Derrenem… a skoro o niej mowa, kiedy wróci Mikki? – zapytała Aaliyah.
- Nie cierpię tej małej dla mnie może w ogóle nie wracać – parsknął Railey.
Wszyscy zaczęli się z niego śmiać, kim jest Mikki? Czyżby należała to naszego akademika. Ugryzłam kanapkę z serem, nagle na dach wpadła Nikki.
- Nie cierpię tego nadętego palanta!! – wszyscy spojrzeli na nią – jak go zobaczę rozszarpie!!
- To jak ty wytrzymasz z nim w klasie? – zapytałam, oczy skupiły się na mnie. Co ja powiedziałam?
Nikki zaczęła się śmiać, usiadła obok mnie i objęła.
- No tak, rozszarpie go po szkole jak tylko się zbliży – odparła ciepło i wypiła napój z białego kubka który podał jej Aiden.
- Hej Nikki, kiedy wraca Mikki? – zapytała Elisa zmieniając temat.
Chyba wiedziała, że jak będziemy mówili o Shadow przekleństwa pójdą w ruch albo jakieś plany by ich pobić.
- Nie wiem, lada dzień, kto ją tam wie – odparła Nikki wzruszając ramionami.
Kolejne lekcje mijały spokojnie Trice i Cameron już na mnie nie patrzyli. Miałam spokój przez jakiś czas. Po szkole całą grupą wracaliśmy, ja szłam na końcu jak ich cień. Raz ze mną gadają raz olewają, dziwni są trochę. Rozmawiali o Mikki, Railey zaczął wyrzucać z siebie wszystko co jego denerwuje w niej. Większość śmiała się z niego, gdy weszliśmy do akademika podeszłam do recepcji.
- Witaj Di, jak pierwszy dzień w szkole? – przywitała mnie Pru.
- Ujdzie – odparłam ze smutną miną – są jakieś listy do mnie?
- Nie, przykro mi może jutro – wstała i ruszyłam do salonu, w ręku trzymała plik kopert.
Poszłam za nią i przyglądałam się jak rozdaje listy, oni to mają dobrze. Szkoda, że moja rodzina mnie nie kocha. To nie była moja wina, śmierć tego malca to był przypadek. Zaczęły z oczu cieknąć mi łzy, pobiegłam na górę by nikt tego nie zobaczył. Otarłam łzy i przebrałam się, zaczęłam pisać wiersz na literaturę. Tylko to miałam do zrobienia. Po godzinie ktoś zapukał do drzwi. Stanęłam przed drzwiami.
- Kto tam? – zapytałam.
- Aiden, idziemy do miasta idziesz z nami?
- Nie – szybko odpowiedziałam nie miałam ochoty.
- No choć będzie fajnie… Di?
- Nie chce iść…
Dał mi spokój, nie miałam nastroju na chodzenie po sklepach. Dokończyłam wiersz i położyłam się na łóżku.
Podczas obiadu gadali o tym co kupili, a mnie ignorowali. A jednak tu nie będzie inaczej. Darowałam sobie kolację, od razu położyłam się spać, ignorując pukanie do drzwi. Które doprowadzało mnie do szału, to Aaliyah nie dawała mi spokoju. Jak przeklęłam by spierdalała wtedy dała mi spokój.
Następnego dnia wstałam wcześniej i sama zjadłam śniadanie. Gdy wszyscy zbierali się na stołówce ja z niej wychodziłam. Wiedziałam że ryzykowało to spotkaniem kogoś z Shadow, ale jakoś mnie to nie obchodziło. Na szczęście ani przy bramie ani w klasie nie było nikogo z Shadow. Miałam chwilkę spokoju, czasem sądzę, że bycie samą mi odpowiada. Ale patrzenie jak inni dobrze bawią się w grupie… zazdroszczę im. Czemu ja tak nie mogę? Czemu ze mną nie rozmawiają? Od urodzenia tak mam, tylko rodzice się cieszyli na mój widok i babcia. Nikt więcej w przedszkolu nie miałam przyjaciół nikt nie chciał się ze mną bawić. W podstawówce było tak samo jakbym nie istniała, owszem miałam fory bo nigdy mnie nie pytano. Ale wtedy czułam się odrzucana, w gimnazjum to samo i w liceum też. Chociaż tu ignorują mnie potem rozmawiają ze mną. Nie ogarniam tego zachowują się jakby nie byli ludźmi. Patrzyłam na okno nie zwracając uwagi na to co się dzieje. Nie zwróciłam uwagi na to, że ktoś kuca przy mojej ławce.
- Czemu tak szybko się zmyłaś? – usłyszałam głos obok siebie.
Aż podskoczyłam ze strachu.
- Sorki nie chciałem cie przestraszyć – dodał Aiden wstając.
- Spoko tylko nie rób tego więcej – szepnęłam i opadłam na krzesło.
- Hej wam! Przygotowani na odczytanie wiersza na literaturę? – zapytał Vergil siadając nam mojej ławce.
Nikt nie odpowiedział na jego pytanie, ponieważ weszła nauczycielka. Obaj wrócili na swoje miejsce i zaczęła się lekcja. Gdy doszło do lekcji z literatury robiłam wszystko by nauczycielka na mnie nie spojrzała i nie wybrała. Niestety nie udało mi się.
- Diano, przeczytaj swój wiersz – powiedziała nauczycielka.
Wzięłam w rękę zeszyt i wstałam, głęboki wdech i wydech.
- „Pierwszy wakacyjny poranek, przepełniony nadzieją, uśmiech na twarzy rodziców, ich słowa szczęściem przepełnione, do dnia, w którym wszystko znikło. Moje słowa… niefortunny wypadek… moja wina…? ból… cierpienie… odczuwalne we mnie, spojrzenia ignorujące mnie, głosy omijające mnie, samotność ogarnęła mnie, sama niczym cień, oglądam wszystko dookoła, nie słyszana, nie widziana.” – gdy skończyłam szybko usiadłam.
- Bardzo smutny wiersz, w wakacje nie miałaś jakiś szczęśliwych zdarzeń? – zapytała nauczycielka.
- Nie, proszę pani – odparłam i spojrzałam w okno.
- Rozumiem – poprosiła jeszcze kilka osób o przeczytanie wiersza.
Z wierszy wynikało, że każdy miał jakieś szczęśliwe zdarzenie, z wyjątkiem mnie. Oparłam głowę o rękę i patrzyłam w okno jak biedronka chodziła po szybie. W końcu nadszedł lunch, do mojej ławki podszedł Trice.
- Witaj może zjesz ze mną lunch? – zapytał uwodzicielsko.
- Ona je z nami lunch – odparł zły Vergil.
- Nie ciebie pytałem, Vergil do niej należy decyzja nie do ciebie – podał mi dłoń – a więc?
Patrzyłam na niego przez chwilkę, nagle zrobiło mi się niedobrze. Wybiegłam z klasy i wbiegłam do toalety by zwymiotować. Siedziałam w kabinie kilka minut, mogła w spokoju wymiotować.
- Di, wszystko gra? – usłyszałam głos Nikki.
- A jak myślisz? – bełt.
- Może kucharka dała jej coś zepsutego? – to nie było do mnie, z kim ona tam jest?
- Zadzwonię to niej, może pomyliła porcje – to był głos Aaliyah.
- Okej, gdzie jest Elisa? Miała tu przyjść z lekarstwem – zapytała Nikki, Aaliyah.
- Zaraz przyjdzie – podparła i zaczęła wystukiwać numer.
Zwymiotowałam jeszcze raz i wyszłam z kabiny, podeszłam do umywalki by umyć buzię. Aaliyah rozmawiała z kucharą przez telefon, wiedziałam, że z ta kanapką było coś nie tak. Ja wymiotuje tylko jak zjem surowe mięso, kto by dawał je do kanapki. Matka raz się pomyliła i podała surowe mięso obie byłyśmy nie wyspane. Nawet nie sprawdzałam co jem, skończyło się to wymiotami.
- Wszystko gra? – spytała Nikki kładąc mi rękę na plecach, opiekuńczy gest.
- Chyba tak – odparłam słabo.
- Proszę – Elisa podała mi jakiś napój, z zapachu wnioskuje, że były to zioła.
- Dzięki – wypiłam, poczułam się lepiej.
Wszystkie poszłyśmy na dach gdzie czekali na nas chłopcy.
- Co się stało? – zapytali chóralnie.
Wywróciłam oczami, ja tylko wymiotowałam, nie pobiłam nikogo.
- Kucharka dała jej porcję Vergila lub Thoma – odparła Aaliyah.
Któryś z nich je surowe mięso, fuu! Teraz to oni są mega dziwni. Gdy oni rozmawiali o błędzie kucharki i się wycofałam i wróciłam do klasy. Usiadłam przy ławce i oparłam głowę o nią, zakrywając twarz dłońmi.
- Hej - usłyszałam nad sobą głos jakiejś dziewczyny, podniosłam głowę. Miała długie czarne włosy – ty pewnie jesteś Diana nowa w Sunshine.
- Tak i co z tego? – mruknęłam.
- Jestem Emily z Shadow – uśmiechnęłam się.
- Czego wy ode mnie chcecie? – zapytałam ich zainteresowanie mną było wkurzające.
- Są ciekawi kim jesteś, ja jestem ciekawa co u mojego brata Tyrona.
- Jestem nikim, jeśli chcesz wiedzieć co u brata to sama się go zapytaj – burknęłam.
Przyglądała mi się złowrogo, jakby pierwszy raz ktoś jej odmówił. Do klasy wszedł Vergil i Aiden, spojrzeli na Emily z odrazą. Podeszli do nas zasłaniając mnie.
- Czego chcesz, Emily? – zapytał Vergil z tonu jego głosu wynikało, że jest zły.
- Niczego – mruknęła i odeszła.
Obaj odwrócili się w moją stronę. Powiedziałam im co chciała, zaśmiali się i wytłumaczyli mi dlaczego przyszła do mnie po informacje. Okazuje się, że nie rozmawia z bratem, ale jako jego siostra martwi się o niego. Pokłócili się kilka lat temu i od tamtej pory ze sobą nie gadają. Poniekąd dlatego nie chcę mieć rodzeństwa, zwłaszcza młodszego taki maluch staje się najważniejszą rzeczą na ziemi. Wszystko inne idzie w odstawkę.
Po szkole jak zawsze oni szli przodem ja z tyłu. Może to dlatego, że nie nadążałam za nimi. By dojść do akademika robi wielki łuk przy lesie, a może by tak iść na skróty i tak nie zauważą jak zniknę. Zatrzymałam się i poczekałam aż trochę się oddalą, weszłam do lasu. Jeśli dobrze pamiętam mapę wystarczy iść cały czas prosto. Las był gęsty sporo krzewów było, maliny, jagody. Dobrze mi szło, o nic się nie potknęłam, nagle usłyszałam jakiś szelest. Zatrzymałam się, czyżby ktoś szedł za mną, odwróciłam się. Nikogo, pusto może to jakiś ptak wątpię by były tu zwierzęta. Szłam dalej, kilka minut i będę na miejscu. Jednak szelest przede mną w krzakach zaniepokoił mnie. Podeszłam ostrożnie do zarośli i zajrzałam za nie. To co zobaczyłam odebrało mi mowę i jakiekolwiek ruchy. Co do…?!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alvis dnia Śro 20:27, 05 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna -> Obyczajowe/Psychologiczne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin