Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Przewodniczka [B] - Rozdział 1

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna -> Obyczajowe/Psychologiczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kwinu
Obserwator



Dołączył: 13 Maj 2010
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:30, 13 Maj 2010    Temat postu: Przewodniczka [B] - Rozdział 1

Nie bijcie. To moje pierwsze opcio.

__

1.
Ada się znudziła do reszty.
Siedząc na tylnym siedzeniu starego opla, rozmyślała nad tym, co ją czeka. Co prawda, udało jej się, po wielu latach, namówić rodziców na nowego psa. Ale to nie oznacza sukcesu.
Jechała od kilku godzin, więc podekscytowanie towarzyszące wyruszaniu już opadło. Wtedy miała ochotę piszczeć i skakać jak małe dziecko, ale ponieważ nie wypadało, wydobyła z siebie jedynie kilka radosnych pisków. Teraz najchętniej by się przespała. Z tym, że nie ma jak, bo auto hałasuje i podskakuje. Ma już swoje lata.
W jej głowie kłębiło się wiele pytań. Przede wszystkim, jak jest w psiej hodowli? Takiej prawdziwej. Mimo, że dużo o tym czytała, nigdy nie była w takowej. Ta będzie jej pierwszą odwiedzoną. Czy hodowca jest uprzejmy? Jakie są w rzeczywistości te psy? Jak on je traktuje?
Cieszyła się na myśl o psie. Od wielu lat prosiła rodziców, którzy jednak byli przeciwnikami zwierząt domowych, karząc jej zadowolić się chomikiem. Ale chomika nie można uczynić najwierniejszym przyjacielem, więc Ada błagała, błagała, aż w końcu przekonała rodziców. Choć z zakupem psa wiązały się też obawy.
Jej poprzedni pies, Tytus, był kompletną klapą. Gdy Ada była jeszcze małym dzieckiem, jej tata przyniósł Tytusa z giełdy jako owczarka niemieckiego. Rodzice nie mieli bladego pojęcia o wychowywaniu psów. Dlatego nie dziwi fakt, że uroczy Tytus broił na potęgę, był nieposłuszny, załatwiał się w domu. Ada kochała Tytusa mimo wszystkiego, ale nie jej rodzice. Póki pies był szczenięciem, wybaczano mu wszelkie psoty, ale potem, gdy skończył rok, zaczęła się złość. Pies był już dorosły, ale wciąż zachowywał się jak szczeniak, a w dodatku w ogóle nie był podobny do owczarka niemieckiego, ani z wyglądu, ani z charakteru. W końcu, po półtora roku męki, szarpaniny na smyczy, załatwiania się w domu i kradnięciu jedzenia ze stołu, pod nieobecność Ady tata oddał Tytusa do schroniska. To była prawdziwa rozpacz. Mimo, że od tego upłynęło kilka lat, Ada nie wybaczyła tego rodzicom, a oni przysięgli sobie: nigdy więcej psa.
Ale teraz miało być inaczej. Teraz Ada wie dużo o wychowywaniu i szkoleniu psów, kupiła kilka książek i kurs na DVD. Ponadto wybrała rasę border collie, uznawaną za wybitnie inteligentną i pojętną. Z tego powodu rodzice postanowili dać Adzie szansę wykazania się.
Tylko czy to będzie tak, jak w książce? Ada dobrze wiedziała, że pewne psy nie mieszczą się pod pojęciem "każdy pies".

**

Obudził ją trzask drzwi samochodu. Otworzyła oczy i rozejrzała się.
Byli w dość uroczym miejscu, na wsi. Wokół były pola, łąki porośnięte trawą i pojedyncze drzewa. Wszędzie śpiewały ptaki. A oni znajdowali się przed wejściem na podwórko jakiegoś dużego domu.
Dziewczyna wysiadła z opla, rozprostowując nogi i przeciągając się. Ta niewielka miejscowość zwana Jaskrowem, znajdowała się kilka godzin jazdy samochodem od jej rodzimego Szczecina. To i tak już wiele, że udało jej się namówić rodziców na taką podróż dla psa.
- Cieszysz się? - zapytała przyjaźnie mama. Mimo, że ona sama nie przepadała za psami, uwielbiała Adę, a wiedziała, że nowy czworonóg sprawi jej wiele radości.
- Oczywiście - odparła dziewczyna, zbyt zestresowana, żeby odpowiedzieć cokolwiek innego.
W trójkę poszli w kierunku drzwi. Przy otwieraniu furtki Ada zdała sobie sprawę, że nie widzi żadnych psów, ani nawet zwierząt. Może pomylili adres? Co w takim razie powiedzą rodzice?
Zanim całkowicie zwątpiła, już stała pod frontowymi drzwiami wraz z tatą i mamą. Tata wcisnął dzwonek, z którego wydobył się przyjemny dźwięk ćwierkających kurcząt. Stali chwilę w ciszy, aż drzwi się otworzyły i przed nimi stanęła starsza kobieta.
- A witamy, witamy! - powitała ich przyjaznym głosem dobrej babci i ręką nakazała, żeby weszli. Gdy zajęli się zdejmowaniem butów, babcia krzyknęła gdzieś w głąb domu: "Olu, przyjechali państwo od pieska!". Zanim Ada zdążyła się domyśleć, kim jest Ola, w przedpokoju ukazała się druga kobieta, widocznie młodsza od tej, która ich przywitała. Była średniego wzrostu, o brązowych, krótkich włosach, ubrana w podomowy dres.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się przyjaźnie - jestem Aleksandra Pacha, mówcie mi Ola, a państwo pewnie przyjechali po maluszka?
Ada już polubiła tą osobę. Była sympatyczna, ciepła i po prostu taka... ludzka. No i wiedziała, po co przyjechali. Punkt dla niej.
- Witam - odpowiedział tata, podając dłoń - ma pani rację. No, to może pokaże nam pani te śliczne maleństwa?
- Spokojnie, widzę, że państwo są zmęczeni podróżą. Może kawy, herbaty? Pieski nie uciekną - dodała, widząc nieco zawiedzioną minę Ady.
Udali się za nią w kierunku salonu. Ada zauważyła, że ściany przedpokoju są uwieńczone różnymi dyplomami i nagrodami. Jej uwagę przykuwały całkiem liczne dyplomy z napisem "Champion Polski", różne wstążki, które zapewne zdobyły psy tej pani.
Zamyśliła się i niechcący uderzyła w fotel.
- Przepraszam - oblała się rumieńcem. Czasami bywała niezdarna, z czym starała się walczyć. Nie chciała, żeby pani Ola pomyślała, że jest ona ciamajdą i ciapą.
- Nie szkodzi, usiądź. Państwo też usiądźcie - skinęła głową na skórzaną kanapę i fotel przykryty wełnianą kapotą - Lusiu, zaparz herbatkę.
Starsza kobieta wyszła w kierunku kuchni.
- Przepraszam, że tak tu u mnie pusto, ale mąż i syn wyszli z psami na trening. Ah, ciągle trzeba ćwiczyć te kudłate głupki, zwłaszcza że mój syn Łukasz przygotowuje się do Młodego Prezentera - widząc nietęgie miny rodziców, dodała: - to taka konkurencja na wystawie. Dzieci i młodzież prezentują psy i dostają za to punkty.
Ada poczuła, że się rumieni. Żeby takich podstaw nie wiedzieć! Rodzice bez dwóch zdań zaraz narobią jej obciachu.
Chwilę jeszcze rozmawiali, ale o nieciekawych rzeczach, takich jak ich miasto, dom, praca i inne zupełnie nieistotne sprawy. Dziewczyna zaczynała się nudzić, mimo że chwilowo temat schodził na nią.
- A ty, panno, ile masz lat? - spytała ciepło pani Ola, uśmiechając się.
- Piętnaście - odpowiedziała Ada, choć nie było to do końca prawdą. Piętnaście lat kończyła dopiero za pół roku.
- No to wspaniały wiek na rozpoczęcie psiej przygody!
Ale potem znowu rozmowa zeszła na rodziców. Trwało to i trwało, aż Ada pomyślała, że zaraz umrze z nudów. Monotonię przerwał szczęk kluczy w zamku.
Tupot wielu łap. Ada obróciła się w stronę przedpokoju, widząc obrazek, który zapadł jej w pamięć na długo. Sześć kudłatych, różnej maści psów wbiegło galopem do salonu, rzucając się na Adę i jej rodziców z machającymi ogonami. Psy zaczęły gramolić się na kolana i lizać po rękach.
- Spokojnie, one nie są groźne - powiedziała pani Ola, choć zaraz krzyknęła na psy - spokój! Rudy, nie wolno skubać!
Psy natychmiast przestały tańczyć i rozpierzchły się po salonie. Kilka z nich wciąż wyciągało ciekawskie nosy w kierunku nowych gości. Wtedy Ada po raz pierwszy zobaczyła z bliska border collie.
Jej uwagę przykuł wspaniały, czarno biały samiec. Miał długą sierść, mądre oczy i prezentował się świetnie. Widać było, że w każdym calu jego ciała tkwi chwilowo ujarzmiona energia. Ale tylko chwilowo.
- Rozumiem twój zachwyt, to jest Riley - powiedziała pani Ola na widok jej miny - najwspanialszy z moich psów, jest Interchampionem pięciu krajów i był w drugi w rasie na Crufts. To brat przyrodni twojego, z tej samej matki, ale po innym ojcu.
Od dalszych rozmyślań o Riley'u oderwało ją jedno, magiczne sformułowanie. Twój. Czyli że już był jej. To sprawiło, że czym prędzej zapragnęła go zobaczyć.
- Pokaże nam pani szczenięta? - mama ją wyręczyła w zapytaniu, ku uldze Ady. Nie była pewna, czy sama by cokolwiek z siebie wydusiła.
- Wolałabym poczekać, aż maluszki się obudzą. Państwo przyszli akurat w czasie ich drzemki, a nie chciałabym ich budzić, potrzebują dużo snu. Na pewno za kilka minut wstaną.
Ada wciąż siedziała w fotelu i znów napadły ją myśli, że się tu zestarzeje. Kilka minut w takich okolicznościach bez problemu zmieniło się w kilka powolnych, nudnych godzin.
Z tą różnicą, że w końcu zaczęła się prawdziwa rozmowa. Hodowczyni i jej mąż zaczęli opowiadać o rasie, jej wymaganiach, a także dawać porady co do wychowania i szkolenia. Ada ochoczo przyłączyła się do rozmowy, aż przyszedł do niej jeden z dorosłych psów, też czarno-biały, ale z niebieskim okiem. Usiłował władować jej się na kolana.
- Oh, a to jest Porzeczka, nasze niewzorcowe kochanie. Jest wysterylizowana, bo ma niebieskie oko, co jest niedopuszczalne u tej maści, ale za to jest doskonałym pasterzem i sportowcem.
Następnie zaczęła opowiadać o charakterze rasy i jej odwiecznej miłości do owiec, a Porzeczka układała się na jej kolanach. Było to nieco zabawne, aż w końcu niemała w końcu suka wygodnie się usadowiła, łaskocząc Adę kosmatymi uszami.
Trwało to chwilę, aż dobiegło się skrobanie do drzwi. Dochodziło z innego pokoju i zaczęły towarzyszyć mu piski. Ola wstała i podeszła do drzwi, a następnie je otworzyła. Ze środka nieco niezdarnie wybiegło siedem szczeniąt i ich mama.
Maluchy wbiegły do salonu, robiąc zamieszanie. Były bardzo ciekawe i zaczęły obwąchiwać gości. Niemal wszystkie były maści marmurkowej, ale urodził się też jeden czarny i jeden czekoladowy.
- To nasze małe stadko - powiedziała z dumą Ola - było ich osiem, ale jedna suczka już wczoraj pojechała do nowego domu.
Ada jak mała dziewczynka uklękła na dywanie i wyciągnęła ręce. Natychmiast otoczyła ją gromada szczeniąt. Każde chciało polizać, skubnąć, zostać pogłaskanym. Dziewczyna już nie wiedziała, które podoba jej się najbardziej.
Tymczasem mama zaczęła pytać o czekoladowego maluszka.
- Niestety, ta sunia jest zaklepana dla właścicielki reproduktora. Ten marmurek i ten drugi też są już zarezerwowane, a ten czarny jest niehodowlany, bo ma wadliwy kolor oka i jedzie do Poznania, jako kanapowy pieszczoch. Myślę, że państwa wymaganiom najlepiej odpowiada Albin.
Delikatnie podniosła łaciatego maluszka z różnokolorowymi oczkami. Szczeniak przyjaźnie zerknął na rodziców.
- Jest spokojny, umie się wyciszyć, myślę, że nada się na wystawy i do sportu. Podoba się państwu?
Rodzice zwrócili się w kierunku Ady. To miał być jej pies, więc miała prawo wybrać jednego spośród szczeniąt.
- Tak, jest bardzo ładny - powiedziała Ada, choć skrycie wolała czekoladową suczkę. Nie miała jednak nic przeciwko niebieskiemu marmurkowi, to w końcu też cudowny pies.
- Wspaniale, w takim razie przygotuję metrykę, umowę kupna-sprzedaży i wyprawkę, a mój mąż jeszcze trochę o nim opowie. On zna te szczenięta lepiej ode mnie.
Wysoki mężczyzna o długich włosach zaczął mówić o tym, jak to trudno w dzisiejszych czasach kupić border collie o dobrym charakterze i ile włożyli trudu, żeby te szczenięta wyhodować.
Ada była wewnątrz bardzo szczęśliwa, ale z natury nieśmiała, nie okazywała tego. Mały łaciaty piesek nie opuszczał jej ramion, zresztą wcale nie zamierzał. Rozłożył się na plecach i zaczął dla zabawy kąsać jej dłonie, wydając bojowe pomruki. Ząbki były ostre jak igiełki, ale w tej chwili dla Ady był to najcudowniejszy rodzaj dotyku na świecie.

**

Siedząc znów w samochodzie, tym razem ze szczeniakiem na kolanach, Ada żegnała państwa Pacha machając ręką. Opel po kilku próbach zapalił i ruszył przed siebie, kołysząc się nieco na polnej drodze. Szczeniak pisnął.
Ada przytuliła go mocniej i wzięła do ręki dokumenty leżące obok. Jeszcze ich nie widziała, bo była zbyt zainteresowana samym pieskiem. Podniosła najpierw niewielką karteczkę, na której pisało "Metryka". Jej uwagę przykuł napis "ALBIN Stara Owczarnia FCI", czyli przydomek jej nowego towarzysza. Albin... nawet ładne imię. Ale ona nazwie go inaczej, na przykład Skip albo Jed.
Podróż jakoś trwała krócej. Zatrzymywali się często, żeby szczeniak mógł się załatwić. Na szczęście maluch dzielnie zniósł podróż, większość czasu przespał i tylko raz był okres, gdy się rozpłakał. Po kilku godzinach męczącej jazdy dotarli w końcu na własne podwórko, pod swój blok. Tata zaparkował, ona zabrała psa, rodzice niewielki bagaż i udali się do klatki. Ada zręcznie otworzyła drzwi kluczem, mimo małego ciężaru na jej lewym ramieniu, i wszyscy weszli do środka.
- Jesteś u siebie - dodała z uśmiechem, puszczając maleństwo w korytarzu.

2.

Póki co, maleństwo nie zdawało sobie sprawy z tego, co je czeka. Pierwsza noc poza gniazdem nie jest łatwa. Ada to wiedziała, że jej nowy przyjaciel zapewne będzie płakał. Rzuciła okiem na legowisko, wyścielone miękkim kocem. Stało w rogu pokoju, w miejscu w miarę odpowiadającym wymogom - ustronne, ale nie bezludne. Ciekawe, jak szczeniak zniesie pierwszą noc. A co dopiero rodzice... zwłaszcza mama. Śpi bardzo lekko i niesamowicie ją denerwuje, gdy ktoś lub coś ją budzi.
- Mamo... - zaczęła nieśmiało - Czy mój nowy pies może spać dzisiaj ze mną?
- W łóżku? - odpowiedź dobiegła z łazienki.
- No tak, bo psy znacznie lepiej znoszą pierwszą noc jak się do kogoś przytulą.
- W łóżku! - żachnął się ojciec - Jak to w łóżku? Jeśli pies raz wejdzie do łóżka, to z niego nie wyjdzie przez 15 lat. Nie chcemy tu mieć rozpieszczonego pieseczka, niech się od początku nauczy, że jego miejsce to legowisko.
- Ale tato! Spanie z psem w łóżku korzystnie wpływa na więź z nim, na późniejsze szkolenie!
- Nie! - odpowiedź była stanowcza - Nie pozwolę, żeby kolejny pies wszedł nam na głowę! Nie pamiętasz, co było z Tytusem?
Ada wiedziała, że ten ton oznacza koniec dyskusji. Nic nie mogła poradzić na to, że jej rodzice są strasznie zacofani pod względem kynologii, ale nie chciała, żeby to się odbiło na psychice psa. Zrobiła więc jedynie smutną minę.
- Nic mu nie będzie - do pokoju weszła mama i położyła jej rękę na głowie - Tata ma racje, miejscem psa nie jest łóżko, tylko legowisko. Wiesz, że on jest mądry, szybko się nauczy naszych zasad.
Tymczasem szczeniak właśnie odkrył obrus na stole. Róg materiału zainteresował go na tyle, że złapał go ząbkami i pociągnął. Stojąca na stole szklanka niebezpiecznie poleciała w kierunku podłogi.
Tata w ostatniej chwili złapał szklankę, ratując ją przed potłuczeniem. Niestety, herbata która była w środku, z głuchym chlupnięciem rozlała się na parkiet.
- Zaczyna się - mruknął ojciec - Ja tylko ostrzegam, że nie pozwolę na takiego małego niszczyciela. Mamy go wychowywać, a nie pozwalać na wszystko!
Ada podniosła szczenię i posadziła sobie na kolanach.
- Musisz być grzeczny - szepnęła w łaciate uszko - Bo inaczej będzie z tobą źle... oni nie tolerują wybryków. Nie podarują ci, jak będziesz niszczył.
Maluch rzucił niebieskim okiem i złapał ząbkami jej dłoń. Wbijał małe igiełki, obśliniając rękę i rękaw. Dziewczyna jednym ruchem zabrała dłoń, a wręczyła pieskowi sznurkowy gryzak. Ten jednak nie spotkał się z uznaniem, gdyż malec postanowił zobaczyć, jak smakuje bluzka na brzuchu.
- Ała! - syknęła Ada - Chyba za bardzo się rozbawiłeś, co? Czas już lulu.
Była późna godzina, a wszyscy zmęczeni podróżą. Świeżo upieczona właścicielka siedziała chwilę z psem na łóżku, oglądając telewizję w pokoju rodziców. Drzwi łazienki skrzypnęły ponownie i wyszedł z nich tata.
- Zabieraj psa z łóżka! - rzucił ostrym tonem - Uparta jesteś! Chyba jednak chcesz, żebyśmy się pozbyli tego psa, tak jak tego diabła Tytusa!
Niepocieszona Ada mruknęła coś pod nosem i zeszła z pościeli. Ojciec jak zwykle swoje, znalazł się znawca psów. Poszła do swojego pokoju po piżamę, a następnie do łazienki. Nie miała czasu ani ochoty na kąpiel, więc tylko szybko się umyła pod prysznicem i przed pójściem spać zaszła jeszcze do sypialni rodziców.
- Jak będzie piszczał, to ignorujcie - powiedziała, czując pewien ból. Nie chciała, żeby pies płakał, ale nie pozwalali wziąć go do łóżka. Więc mają pecha, pomyślała. Weszła do pokoju, zgasiła światło i położyła się do łóżka.

**

Obudziła się może po dwóch godzinach snu. Nic nie słyszała, ale postanowiła sprawdzić, jak się ma jej nowy pies. Po cichu wstała i otworzyła drzwi, wyszła z pokoju. Wokół było ciemno, rodzice najwyraźniej spali głęboko. A co z psem? Weszła do sypialni rodziców i spojrzała na legowisko. Było puste.
Nieco przestraszona, zaczęła szukać malucha w najbliższym otoczeniu. Nie było go w łóżku rodziców. Pod nim też nie. Ani w ogóle nie było go w pokoju!
Poszła do kuchni, jedynego pomieszczenia, które graniczyło z salonem, a nie miało drzwi. No i rzeczywiście, znalazła swojego psa. Właśnie obgryzał nogę od stołu i była to już dosyć zaawansowana czynność.
- Niee... - wysapała Ada. Tylko nie to! Pies jest zaledwie kilka godzin, a już zniszczył stół, który kosztował naprawdę dużo, bo był antykiem. Jak rodzice to odkryją, to będzie dopiero jazda!
Szybko wzięła pieska na ręce i wyniosła z kuchni. Położyła go na legowisku, ale maluch natychmiast z niego wyskoczył i powędrował pod łóżko rodziców.
- Ty niedobry.. - stękała dziewczyna, tarzając się pod łóżkiem i usiłując go złapać. Gdy w końcu chwyciła w dłonie drobne ciałko, wyszła spod łóżka i zaczęła myśleć. Rodzice nie zabezpieczyli domu przed nowym przyjacielem, więc w sumie sami są sobie winni. W takim razie ona powinna zabrać psa do siebie, żeby nie naniszczył im jeszcze bardziej... chyba się w takiej sytuacji nie pogniewają.
Wkroczyła do pokoju, potykając się o leżące książki. Miała tu bałagan, ale to nie szkodzi, pies nie ma nic przeciwko. Wygodnie usadowiła się pod kołdrą, kładąc szczenię obok swojej głowy.

**

Rano Ada obudziła się niewyspana. Mimo, że była zmęczona, spała płytko i źle, a towarzystwo szczeniaka nie pomagało jej w zaśnięciu. W dodatku maluch nie chciał wcale spać i dopiero po upływie pół godziny wymiękł i zwinął się w kłębuszek pod kołdrą. Teraz nie spał i obserwował ją dwoma różnokolorowymi oczkami.
- Dzień dobry - wyszeptała dziewczyna i pocałowała małe czółko - Jak spałeś?
Jeszcze chwilę leżała, po czym z jękiem wstała z łóżka i wzięła szczeniaka na ręce. Nie zdążyła dojść do drzwi, zanim nie wdepnęła w coś mokrego.
Zatrzymała się i spojrzała w dół; jej oczom ukazała się ciemna plama na dywanie. No pięknie. Ale czemu się dziwić, mały szczeniak nie wytrzyma długo. Mogła wczoraj pomyśleć i wziąć do pokoju jedną z mat, na które psiak się załatwiał. Postanowiła na razie zignorować plamę i przykryła ją plakatem z Green Day.
Rodzice już nie spali. Szukali szczeniaka po pokoju i nie byli zachwyceni, gdy Ada wkroczyła z nim do salonu.
- No pięknie, czyli jednak pies spał w łóżku! - rzucił ze złością ojciec - Ty to jesteś uparta! Jest u nas od wczoraj a już zaczyna się panoszyć! Widziałaś nogę od stołu!?
- To wasza wina, że ją pogryzł! Trzeba było mnie posłuchać i zabezpieczyć dom, kupić plastikowy ochraniacz, ale nie, bo po co! No to teraz macie! - Krzyknęła gniewnie.
- Nie pyskuj, młoda damo! - odgryzł się ojciec, choć widać było, że nieco żałuje zignorowania sprawy z osłonką. Kosztowała kilka złotych za metr...
- Wzięłam go do łóżka, żeby wam jeszcze bardziej nie naniszczył! Zresztą, poczytaj sobie najnowszą kynologiczną literaturę, zamiast żyć w średniowieczu!
Nie miała ochoty na dalszą rozmowę, więc udała się do kuchni, żeby zjeść śniadanie. Przy małym stoliku siedziała mama, pijąc poranną kawę i czytając gazetę.
- Ado, powinnaś już zrozumieć, że my po prostu nie chcemy mieć zniszczeń w domu. Chyba nie chcesz, żeby było tak samo jak z Tytusem? Sama musisz przyznać, że to był koszmar. A twój ojciec ma prawo się złościć, ten stół kosztował go fortunę, a pies obrobił całą nogę - rzekła zmęczonym głosem.
Ada, wciąż zła, postanowiła milczeć. Puściła szczeniaka na podłogę i zanim wzięła płatki z szafki, usłyszała charakterystyczny odgłos. Odwróciła się.
Szczeniak się zesikał.
Zacisnęła zęby i zanim mama cokolwiek powiedziała, wzięła ręcznik kuchenny, żeby zetrzeć psie siku. W kilka minut plama zniknęła, a podłoga znów była czysta, tak jak dawniej.
- Straciłam apetyt - powiedziała kwaśno.
Szczeniak podszedł do mamy i złapał za szlafrok. Chciał się bawić w przeciąganie, szarpał na boki i powarkiwał. Nie rozumiał, dlaczego duża istota nie chce się bawić. Jego poprzednia duża istota była lepsza, bo zawsze znajdowała czas na odrobinę zabawy.
Ada wyjęła z wyprawki szczeniaka woreczek z suchą karmą, sypiąc trochę do metalowej miseczki. Granulki wesoło zadzwoniły o srebrną stal. Ten dźwięk natychmiast oderwał młodego psa od szlafroka mamy. Radośnie rzucił się na karmę.
Jadł bardzo śmiesznie, rozsypywał karmę dookoła, wchodził do miski, przesuwał ją po kuchni. Mimo, że w hodowli dostawał suchą karmę, nie potrafił jeszcze jej jeść.
Mama patrzyła z uśmiechem. Tak naprawdę to nie miała nic przeciwko psom, o ile oczywiście nie niszczyły ani nie sprawiały problemów. Jej córka obiecała, że będzie się nim zajmować, więc chyba nie ma problemu.

**

Reszta dnia upłynęła spokojnie. Od czasu do czasu szczeniak się załatwiał, niekoniecznie na macie, ale jako pies rasy border collie uczył się błyskawicznie. Ada zawsze sprzątała po nim i rodzice póki co nie mieli na co narzekać.
Mały pies większość czasu przesypiał, ale oczywiście nie mogło się obejść bez zabawy. Miał dużo zabawek (większość kupionych jeszcze pół roku temu, gdy nad psem dopiero się zastanawiano), ale jakoś nie bawił się wszystkimi. Ku rozpaczy Ady, wybrał te najprostsze, a drogi Kong czy psie warcaby leżały nietknięte.
Po południu tata wstał i powiedział:
- Ada, jedziemy teraz z mamą do sklepu, kupimy psu bramkę, żeby nie wchodził do kuchni i plastikowe osłonki na meble. Zostaniesz z nim sama, pilnuj tego psa dobrze, bo chyba mnie trafi, jak znowu coś zeżre!
Gdy tylko rodzice wyszli, Ada odetchnęła. Ojciec nigdy nie lubił zwierząt, w dzieciństwie żadnego nie miał, a jego marzenia o psie zniszczył Tytus. To przez niego tata nie cierpi psów. Dziewczynka miała jednak nadzieję, że nowy przyjaciel i to, jak go dobrze wychowa, zmieni stosunek ojca do najlepszych przyjaciół człowieka.
Była sobota, w normalnych warunkach pewnie zaprosiłaby przyjaciół, ale dzisiaj chciała, żeby pies miał spokój. Najpierw niech się przyzwyczai do domu, i tak ma już dużo wrażeń jak na dwa dni. Położyła się na łóżku rodziców i włączyła telewizor. Pies leżał obok niej, bo właśnie była pora jego snu.
Na kanałach muzycznych nie leciało nic ciekawego, przełączyła na kreskówki. Obejrzała ulubioną, ale po niej też nie było nic wartego uwagi. Poszła więc do pokoju, żeby wziąć swojego laptopa. Gdy wróciła, czekała ją niemiła niespodzianka.
Szczeniak zniknął z łóżka, natomiast pojawiła się duża, ciemna plama. Była świetnie widoczna na jasnej kapie zakładanej na pościel, a i pewnie przesiąknęła już głębiej.
- O nie.. - westchnęła Ada. Jeśli rodzice to odkryją, będzie nieciekawie i oczywiście cała wina spadnie na psa, który jeszcze nie potrafi się załatwiać tam, gdzie trzeba i to jest normalne...
Musiała działać szybko, bo rodzice mogli lada chwila wrócić. Szybko zaniosła obsikaną kołdrę do łazienki, zdjęła powłoczkę i zaprała, po czym zmieniła pościel. No, przynajmniej teraz nie śmierdzi, choć plama z wody wciąż jest. Wzięła suszarkę do ręki i przez kilka minut siedziała, susząc kołdrę, aż usłyszała szczęk klucza w zamku. Rodzice!
Wbiegła do salonu i rzuciła kołdrę na łóżko, po czym usiadła na niej, biorąc laptopa na kolana, jak gdyby nigdy nic. Usłyszała tupot ciężkich butów taty i odgłos zamykania drzwi, a po minucie w drzwiach salonu ukazali się rodzice z siatkami zakupów.
- Cześć - rzuciła, sprawiając wrażenie znudzonej samotnością, po czym wstała z łóżka, odłożyła komputer i poszła do przedpokoju.
- Tu masz zakupy, połóż je w kuchni. Dzisiaj na obiad jest zapiekanka z ziemniakami, musisz zrobić ją sama, bo ja wychodzę, umówiłam się z Dominiką do kawiarni - mama wręczyła jej reklamówkę, po czym pośpiesznie wyszła z domu.
Ada poszła do kuchni, nagle zdając sobie sprawę, że nie wie, gdzie jest szczeniak. Ostatni raz widziała go zwiniętego w kłębek u jej boku.
Wchodząc do pomieszczenia, natychmiast go zauważyła. Znów skubał nogę stołu, ale tym razem drugą.
- Nie wolno, fe! - krzyknęła, a spłoszony malec czmychnął znów do salonu.
Zacisnęła zęby, położyła zakupy na blacie i obejrzała stół. W sumie, to nie był zbyt pogryziony. Pies ledwo zaczął go gryźć, było widać tylko kilka odcisków psich ząbków, ale odcinały się dość wyraźnie. Dyskretnie obróciła stół, tak, że nie można było zobaczyć szkody, póki się dokładnie nie przyjrzy.
Nakarmiła szczeniaka, po czym zajęła się rozpakowywaniem zakupów. Spożywcze rzeczy włożyła do lodówki, na razie nie była głodna. Bramkę i ochraniacze zaniosła do salonu.
- Pomóż mi z tym, ja nie umiem - powiedziała do ojca, rozwalonego na łóżku. Na razie nie odkrył plamy, nowa kapa świetnie ją maskowała. Ada miała nadzieję, że rodzice w ogóle nie odkryją sikowej tajemnicy, którą skrywa ich pościel.
Tata wstał z westchnięciem, ale zabrał się za montowanie bramki. Ada zajęła się przyzwyczajaniem szczeniaka do legowiska. Wiedziała, że rodzice nie zgodzą się na drugą noc w łóżku.
- Śpij - powiedziała cicho psu, kładąc go na miękki psi ponton i otulając kocykiem. Usiadła obok, czekając, aż psiak zaśnie.
Mały zwierzak na początku chciał wyskoczyć, ale w końcu usnął jej na rękach. Delikatnie ułożyła go w nowym łóżeczku i po cichu się wycofała. Pies otworzył oczko, ale nie ruszył się z miejsca. Westchnął sobie głęboko, po czym zasnął.
- No, nareszcie - rzekł ojciec, który kątem oka obserwował sytuację - Właśnie tak powinno być. Widzisz, teraz go uczysz czegoś pożytecznego, tak trzymaj.
- Jeśli się obudzi to mi powiedz - rzuciła Ada, wychodząc do swojego pokoju z laptopem.

**

Uderzył ją niesamowity smród. Śmierdziało moczem, chwilę później zorientowała się, dlaczego. Podniosła z dywanu przesiąknięty plakat Green Day, którym przykryła plamę sików.
Smród był okropny, nie mogła w nim przebywać, poszła więc po ryżową szczotkę i zaczęła szorować plamę. Niestety, ta już wyschła i jej usunięcie nie było łatwe, zwłaszcza, że dywan przesiąkł na wylot. W końcu Ada wzięła dezodorant i wypsikała nim cały pokój. Teraz już lepiej, pomyślała.
Położyła się na łóżku, wzięła laptopa i się zalogowała. Podyskutowała trochę z koleżankami na GG, odpisała na psim forum, ale poza tym nie działo się nic ciekawego. Była zmęczona i niewyspana, więc położyła się płasko i zdrzemnęła się.

cdn.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kwinu dnia Pon 10:29, 17 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blueberry
Fanatyk



Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 1068
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z owond.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:28, 13 Maj 2010    Temat postu:

Cytat:
Teraz najchętniej by się przespała. Z tym, że nie ma jak, bo auto hałasuje i podskakuje. Ma już swoje lata.

Hm, interpunkcyjnie bym to poprawiła... "Teraz najchętniej by się przespała, z tym, że nie ma jak, bo auto hałasuje i podskakuje - ma już swoje lata.". Pierwsza część to do końca nie wiem, ale druga, ta z myślnikiem, to sądzę że byłoby o wiele lepiej.

Cytat:
Ale chomika nie można uczynić najwierniejszym przyjacielem, więc Ada błagała, błagała, aż w końcu przekonała rodziców. Choć z zakupem psa wiązały się też obawy.
Jej poprzedni pies, Tytus, był kompletną klapą. Gdy Ada była jeszcze małym dzieckiem, jej tata przyniósł Tytusa z giełdy jako owczarka niemieckiego. Rodzice nie mieli bladego pojęcia o wychowywaniu psów. Dlatego nie dziwi fakt, że uroczy Tytus broił na potęgę, był nieposłuszny, załatwiał się w domu. Ada kochała Tytusa mimo wszystkiego, ale nie jej rodzice. Póki pies był szczenięciem, wybaczano mu wszelkie psoty, ale potem, gdy skończył rok, zaczęła się złość. Pies był już dorosły, ale wciąż zachowywał się jak szczeniak, a w dodatku w ogóle nie był podobny do owczarka niemieckiego, ani z wyglądu, ani z charakteru. W końcu, po półtora roku męki, szarpaniny na smyczy, załatwiania się w domu i kradnięciu jedzenia ze stołu, pod nieobecność Ady tata oddał Tytusa do schroniska. To była prawdziwa rozpacz. Mimo, że od tego upłynęło kilka lat, Ada nie wybaczyła tego rodzicom, a oni przysięgli sobie: nigdy więcej psa.
Ale teraz miało być inaczej. Teraz Ada wie dużo o wychowywaniu i szkoleniu psów, kupiła kilka książek i kurs na DVD. Ponadto wybrała rasę border collie, uznawaną za wybitnie inteligentną i pojętną. Z tego powodu rodzice postanowili dać Adzie szansę wykazania się.
Tylko czy to będzie tak, jak w książce? Ada dobrze wiedziała, że pewne psy nie mieszczą się pod pojęciem "każdy pies".

O 50% mniej imion poproszę w tym fragmencie, za dużo powtórzeń

Cytat:
- Dzień dobry - uśmiechnęła się przyjaźnie - jestem Aleksandra Pacha, mówcie mi Ola, a państwo pewnie przyjechali po maluszka? zapytała.

Podkreślona kursywa: dodałabym.

Cytat:
- Przepraszam - oblała się rumieńcem. Czasami bywała niezdarna, z czym starała się walczyć. Nie chciała, żeby pani Ola pomyślała, że jest ona ciamajdą i ciapą.
- Nie szkodzi, usiądź. Państwo też usiądźcie - skinęła głową na skórzaną kanapę i fotel przykryty wełnianą kapotą - Lusiu, zaparz herbatkę.

Gramatyka. Poprawnie:
- Przepraszam. - Oblała się rumieńcem. Czasami bywała niezdarna, z czym starała się walczyć. Nie chciała, żeby pani Ola pomyślała, że jest ona ciamajdą i ciapą.
- Nie szkodzi, usiądź. Państwo też usiądźcie - skinęła głową na skórzaną kanapę i fotel przykryty wełnianą kapotą. - Lusiu, zaparz herbatkę.

Cytat:
- Przepraszam, że tak tu u mnie pusto, ale mąż i syn wyszli z psami na trening. Ah, ciągle trzeba ćwiczyć te kudłate głupki, zwłaszcza że mój syn Łukasz przygotowuje się do Młodego Prezentera - widząc nietęgie miny rodziców, dodała: - to taka konkurencja na wystawie. Dzieci i młodzież prezentują psy i dostają za to punkty.

"...Młodego Prezentera. - Widząc nietęgie...", "...dodała: - To taka..."

Cytat:
- Spokojnie, one nie są groźne - powiedziała pani Ola, choć zaraz krzyknęła na psy - spokój! Rudy, nie wolno skubać!

"...krzyknęła na psy: - Spokój!..."

Cytat:
Jej uwagę przykuł wspaniały, czarno biały samiec.

"czarno-biały".

Cytat:
- Rozumiem twój zachwyt, to jest Riley - powiedziała pani Ola na widok jej miny - najwspanialszy z moich psów, jest Interchampionem pięciu krajów i był w drugi w rasie na Crufts. To brat przyrodni twojego, z tej samej matki, ale po innym ojcu.

"...widok jej miny. - Najwspanialszy..."

Cytat:
Czyli że już był jej. To sprawiło, że czym prędzej zapragnęła go zobaczyć.

"Czyli że już był jej!", dodałabym wykrzyknik

Cytat:
- Pokaże nam pani szczenięta? - mama ją wyręczyła w zapytaniu, ku uldze Ady. Nie była pewna, czy sama by cokolwiek z siebie wydusiła.

"Mama" z dużej, bo to już że tak powiem kolejne zdanie.

Cytat:
Zatrzymywali się często, żeby szczeniak mógł się załatwić. Na szczęście maluch dzielnie zniósł podróż, większość czasu przespał i tylko raz był okres, gdy się rozpłakał.

"Na szczęście" zamieniłabym na "Całe szczęście".


Dobra, koniec błędów. Teraz tak.
Końcówka trochę tak nijak urwana xD
Poza tym, bardzo lekko piszesz. Nie jest to skomplikowana lektura, czyta się z łatwością i bardzo przyjemnie, mimo że temat może najciekawszy nie był. Powiem Ci to szczerze: jesteś pierwszą osobą na tym forum, według mnie, która pisze tak lekkie i przyjemne w czytaniu teksty! Udzielaj się na forum, kontynuuj opowiadanie i pisz kolejne, ciebie chce się czytać ;D


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna -> Obyczajowe/Psychologiczne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin