Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Córy Piekieł - Rozdział 1 [+16]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna -> Obyczajowe/Psychologiczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
VampiraBella
Gość



Dołączył: 25 Cze 2010
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stróże
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:17, 25 Cze 2010    Temat postu: Córy Piekieł - Rozdział 1 [+16]

Jest to pierwsze opowiadanie które piszę z kimś, a nie sama, więc nie jestem pewna jak to wychodzi. Pierwszy rodział moze być "drętwy" ponieważ jeszcze się wtedy dobrze nie zgrałyśmy, ale jak to mówią, praktyka czyni mistrza.

Opowiadanie jest dostępne u mnie na chomiku. Taki sam nick jak tutaj (VampiraBella) oraz na chomiku u AliceCullen1920

oto pierwszy rozdział:

Część Orchy pisze - VampiraBella
Część Alice pisze - AliceCullen1920





Samo zło i czyste dobro. Sama nie wiem jak to możliwe. Dziwię się, że ojczulek
jeszcze się nie dowiedział. Może to dlatego, że tak dobrze to ukrywam? Mam
nadzieję, że nigdy się nie dowie...
Rozdział 1.
ALICE
Byłam w szkole i stałam pod tablicą. Nauczyciel wypytywał mnie o coś, a
ja, zamiast mu na jego pytania odpowiadać, myślałam o tym, by cierpiał. By w
głowie zaczęło mu dudnić, by słyszał coś jak krzyk Banshee. I tak, jak
chciałam, stało się.
Nagle nauczyciel poderwał się do góry i zaczął krzyczeć. Mówił coś o
demonach w głowie itd. A ja stałam niewzruszona i z niewyrażającą żadnych
emocji miną, i przyglądałam się jego cierpieniom. Wylądował na podłodze,
zwijał się z bólu, szarpał włosy, krzyczał... Po chwili do sali wpadło paru
nauczycieli w tym stary księżulek, który miał zajęcia w sali obok. Nasz wzrok
się skrzyżował. Mężczyzna w czarnej sukience vel sutannie patrzył mi prosto w
oczy.
Wszyscy patrzyli na cierpiącego nauczyciela, wszyscy błagali by przestał.
Tylko ja i ksiądz nie robiliśmy nic w tej sprawie. Ja patrzyłam na niego
wzrokiem wypranym z emocji. Zawsze tak wyglądałam... tajemniczo.
W chwili gdy moje oczy zapłonęły szkarłatem, krzyknął do mnie: „Nasienie
szatana”, i się zaczęło.
A dlaczego? Bo miał rację.
Kolejny niebiański dzień, pomyślałam.
A niebiański, nie znaczy wcale, że piękny. Nie dla mnie, przynajmniej. Jako
córka Pana Podziemi, znanego też jako: On, Lord Piekieł, Diabeł albo po prostu
Szatan, wolałam „piekielne dni”. Wtedy były udane. Namotałam? Być może.
Moje życie jest totalnie schrzanione.
Jako jedna z wielu Cór Szatana byłam zła. Z natury. To oczywiste.
Wyglądałam niepozornie. Tajemniczo.
Jestem raczej niska, mam czarne włosy i noszę się gotycko. Nie będę
przecież ubierać tandetnej bieli. Nie... ja wolałam czerwienie, czernie... Biały
mógł być tylko w niewielkich dodatkach. Duże, czarne oczy wydawały by się
niewinne. Ale jednym tylko spojrzeniem mogą doprowadzić człowieka do
obłędu.
Każda z moich sióstr, a mam ich czwórkę, jest trochę inna. W końcu każda
ma inną matulę. Każda ma inne zamiłowania, ale jedno nas łączy. Zło.
Uwielbianie cierpienia innych. A wszystko co jest w dekalogu, bierzemy na
opak. Zazwyczaj.
Wstałam z wielkiego łoża, odsunęłam ciężkie kotary z okna i zobaczyłam
jasne światło dnia. Zmrużyłam oczy. Nie cierpię dnia. Czy jest coś gorszego?
Kiedy byłam już gotowa do szkoły, wsiadłam do swojego pięknego,
czarnego auta, najpierw przejeżdżając paznokciem po karoserii. Głośniki, gdy
tylko odpaliłam silnik, zaczęły dudnić w rytm heavy metalu. Och, tak.
Gdy zajechałam na parking, a muzyka roznosiła się po fali aż do kilometra
od źródła, wszyscy się za mną oglądali. Wysiadłam wyłączając diabelską
muzykę i zamykając auto. Znów przybrałam na twarz tą nieczułą maskę i
ruszyłam środkiem jezdni.
Potrafiłam rozkochać w sobie jednym spojrzeniem wielu samców z tej
szkoły, jednak nie miałam na te gierki ochoty, no i dochodziło jeszcze to, że
większa część szkoły bała się mnie od kiedy ksiądz nazwał mnie Córą Szatana.
Usiadłam do swojej ławki w ostatnim rzędzie, pod ścianą i zaczęłam skrobać
na blacie pentagramy. Och, po prosu bosko. Następna lekcja – religia. Z tym
matołem, co dzieci mieć nie powinien, a ma. To znaczy tylko ja to wiem i on.
A , że tak powiem, to moja tajna broń.
Zawsze tym go szantażuję. Po pierwsze, boi się mnie, bo jestem tym kim
jestem. Po drugie, boi się mnie, że wygadam o tym, jak to spłodził bliźniaki.
Poczułam powiew powietrza. To Claude. Dziewczyna, którą przydzieli mi do
ławki. Tolerowałam ją. Jako jedną z niewielu, chyba. Claude była miła dla
mnie, dla innych wredna. Nie, nie bała się mnie i to też działało na jej plus.
Miała szopę rudych włosów, niebieskie oczyska i zadarty nos. Zaczęła obgryzać
ciemnofioletowe paznokcie, a ja cyrklem drążyłam w ławce.
Jedna z moich sióstr uczy się w tej samej szkole. Orcha, która ma z 300 lat,
w przeciwieństwie do mnie, bo ja mam 18, (Tak, w porównaniu z nią jestem
młodziutka, ale nie najmłodsza z sióstr. Jest jeszcze Ashley, która ma tylko 17.)
wygląda na tyle co ja, ma ciemne włosy, duże piersi, czerwone oczy równie
obojętne co moje. Łazi do szkoły by zabić czas. Jednym z naszych ulubionych
zajęć jest... wkurzanie księdza. Jak mówiłam, boi się nas, bo wie kim jesteśmy.
Zrobiłyśmy mu już wiele numerów. Orcha podpaliła mu kiedyś sutannę. To
było piękne jak na mszy ktoś zaczął krzyczeć: Księże, pali się pan!
Ha ha, nie zapomnę tego nigdy.
***
ORCHA
Obudziłam się rano. Słońce jak zwykle nawalało tak, że nie dało się spać.
Westchnęłam. Co za idiota wymyślił słońce? A no tak, Bóg. To wszystko
wyjaśnia. Spojrzałam krzywo na kalendarz. Niedziela. O tak, robiło się coraz
lepiej. Uśmiechnęłam się diabelsko (a wychodziło mi to - jako córce szatana -
bardzo dobrze.) Obiadek u tatusia! Znowu się spotkam z siostrzyczkami!
Wstałam, a raczej zwaliłam się z łóżka. Ale mi łeb napierdalał po tych
ludzkich trunkach! Podpełzłam do szafy. Bałam się wstać, bo miałam dziwne
przeczucie, że bardzo szybko znów wrócę na podłogę. Ubrałam się w białą,
obcisłą bluzkę z dużym dekoltem i czarne skórzane spodnie. Poszłam do
kościoła. I tak nie mam co robić w niedzielne poranki, a wbrew temu co ludzie
myślą, wchodzenie do kościoła wcale mnie nie zabija.
Och! Kochałam te wszystkie ludzkie spojrzenia, kiedy wchodziłam do
kościoła ubrana jak dziwka, kołysząc lekko biodrami. A jeszcze bardziej
kochałam nienawistne spojrzenie księdza. Jednym spojrzeniem sprawiłam, że
jego członek stanął w gotowości. Ha, ale go zacięło na "ojcze nasz". Normalnie
musiałam się powstrzymywać, aby nie wybuchnąć śmiechem.
Kiedy wróciłam do domu, czekała na mnie niespodzianka. Pod drzwiami
stał bukiet róż. Wzięłam je zaciekawiona do ręki i wyłowiłam spośród liści
karteczkę.
Wybacz mi, naprawdę nie chciałem się z Tobą pokłócić.
Nathaniel
Och! Jaki on jest kurwa słodki! Zwłaszcza, że ta kłótnia to nie jego wina.
Ech, nienawidziłam tego, że tak bardzo podobała mi się ta jego słodycz, i te
ogromne fioletowe oczy. Był taki... anielski. Cholera! To wszystko przez
matkę! Przez nią nie pasowałam ani do piekła ani do nieba. Gdyby tylko nie
była aniołem! Weszłam do mieszkania trzaskając drzwiami. Walić sąsiadów.
Już żaden się do mnie nie odzywał. Bali się. I dobrze. Usiadłam w fotelu
głęboko się zapadając i próbując pozostać złą na Nathaniela, ale kiedy sobie
przypomniałam jak wyginał swoje ciało w tańcu, to... To już nie potrafiłam.
Poszłam do łazienki się przebrać. Za pół godziny obiad u tatusia. Stanęłam
przed lustrem i spojrzałam na moje odbicie. To samo mimo, że minęło już 300
lat od moich narodzin. Długie, ciemnobrązowe włosy związane w warkocz
opadały mi aż po uda obijając się o pośladki. Czerwone, pełne usta teraz
wykrzywione były w pogardliwym uśmieszku. Z dużych, czerwonych oczu biła
obojętność.
Ubrałam czarną skórzaną kurtkę i pomalowałam oczy. Nałożyłam tylko
czarny eyeliner, żeby moje oczy wydawały się jeszcze większe. Nie używałam
mascary, bo miałam naprawdę wystarczająco długie i gęste rzęsy. Nauczyciele
w szkole do której chodziłam i tak uważali, że je maluje. Właściwie nie wiem
czemu chodziłam do szkoły, chyba dlatego, że nie miałam co robić z wolnym
czasem. Wyszłam z łazienki i przetransportowałam się do piekła.
Weszłam do pokoju. Tata jak zwykle siedział tyłem do drzwi w swoim
ulubionym fotelu. Nie wiem jak on to robił, ale samą swoją obecnością
sprawiał, że podnosiły mi się włoski na karku, a po plecach przebiegał dreszcz
strachu. Rzadko przeklinał, rzadko krzyczał, a jednak miał to coś... Ten...
Autorytet. Tak, autorytet to było odpowiednie słowo.
–Cześć tatusiu – powiedziałam podchodząc i całując go w policzek. W
odpowiedzi uniósł lekko wargi. Jego odpowiednik uśmiechu. - Gdzie reszta? -
Zapytałam.
W tej chwili do pokoju weszła Alice. Uśmiechnęłam się do mojej
siostrzyczki i zmiażdżyłam ją w uścisku, dopóki nie zaczęła się wyrywać ze
śmiechem. Byłyśmy na wskroś złe (no może ja nie do końca, przez matkę), ale
kochałyśmy się nawzajem i traktowałyśmy z szacunkiem.
Tata wstał i popatrzył na mnie tymi swoimi przenikliwymi oczyma.
–Dziewczynki – powiedział, tym swoim głębokim, spokojnym głosem –
mamy w piekle szpiega. Musimy za wszelką cenę go wytropić.
Patrzyłam na niego zszokowana, nie wiedząc co powiedzieć. SZPIEGA?!
***
ALICE
W niedzielny poranek zeszłam do Piekła na „rodzinny obiadek”. Co
niedziela tato takie wydawał. Wielkie, obfite obiady.
Po wejściu do podziemi zobaczyłam te piękne, drążone wiele, wiele, wiele
lat temu korytarze. Stalagnaty powstrzymywały wszystko przed zawaleniem
się. Przywitałam się z diabelskimi pomocnikami. Byli to w większości
przystojni mężczyźni z jasną, naprawdę jasną skórą. Jednak nikt nie
powiedziałby, że mają białą skórę. Nie było tego widać, bo cali umorusani byli
w smole i czymś takim. Mieszkali w podziemiach, rzadko wychodzili na
powierzchnię. Nie było więc mowy, żeby widzieli słoneczko i ich opaliło.
Ruszyłam do części mieszkalnej tego zamczyska, i weszłam do biura ojca.
Ściany były tak jak wszędzie – skalne, ale były na nich zawieszone różne
obrazy. Tato siedział za wielkim biurkiem, a Orcha stała obok niego. Jak tylko
mnie zobaczyła, uściskała mnie mocno. Wyrwałam się z jej uścisku masując
kark. Spojrzałam na ojca, który patrzył na nas swoim mrocznym wzrokiem.
–Mamy w Piekle szpiega. - powiedział cicho, ale i tak go usłyszałyśmy.
ŻE KOGO?! Nie chciałam w to uwierzyć.
–O czym ty mówisz?! - spytałam.
–O tym, że ktoś przemycił do podziemi... anioła. - wypowiedział te słowa jak
obelgę. Poczułam jak stojąca obok mnie Orcha staje prosto jak struna. Ja też
napięłam mięśnie.
–Jak to... Anioła?! - wzdrygnęłam się na myśl, jak To Coś mogło się znaleźć
Tutaj?! Jak mogło przetrwać w tych warunkach, bez swojego słoneczka,
dobroci itd.
–Na razie nikt oprócz nas nie wie. I lepiej niech się nie dowie, bo wtedy... och,
boje się myśleć co by tu się stało, gdyby się dowiedzieli...
–Więc co zamierzasz zrobić? - spytała Orcha.
–Na razie? Nic. Będziemy udawać, że nie wiemy o szpiegu, ale kiedy dowiemy
się, kto nim jest... - w głosie ojca dosłyszeć można było nutkę tyranii. Dostałam
gęsiej skórki.
–A co my mamy zrobić? - spytałam.
–W tej chwili nic. Macie pilnować, by nikt więcej tu z Nich nie wszedł, a
potem? Potem, się zobaczy, jak Go wykryjemy. - kiedy to powiedział, rzucił
podejrzliwe spojrzenie w stronę Orchy, której oczy, kiedy to zauważyła
wypełniły się łzami i dodał - Mam swoje podejrzenia, ale na razie będę
obserwował. Wy też uważajcie. - Orcha zawsze była najdelikatniejsza z nas
wszystkich i łatwo ją było zranić, ale to przez tę jej pieprzoną matkę. Czasami
było mi jej żal.
Po obiedzie z wszystkimi siostrami i ojcem, wróciłam na Ziemię i
przyszykowałam się do szkoły. Leżałam w łóżku myśląc o tym szpiegu.
Anioł? W podziemiach?!
Coś czuję, że to nie skończy się najlepiej.
***
ORCHA
Wróciłam do domu i puściłam muzykę na cały regulator. Ja się tak do chuja
pana nie bawię. Jak ON może! Jak on może podejrzewać mnie?? Po moich
policzkach spłynęły znienawidzone łzy. Zacisnęłam szczęki i gniewnym
ruchem je starłam. Rzuciłam się na łóżko i tłukłam w nie pięścią w rytm Queen
„We will, we will rock you”. Skoro tatuś mi nie ufa, to sprawię, że mi zaufa.
Sama znajdę tego jebanego anioła choćby mi miało ręce pourywać. Żałuje, że
do mych drzwi nie zapukała sąsiadka. Naprawdę miałam ochotę kogoś
rozwalić.
Kiedy się ściemniło wzięłam szybki prysznic i wyłożyłam się na łóżku.
Prawie przez całą noc nie mogłam spać. Byłam zła i zraniona zachowaniem
ojca. Dopiero nad ranem zasnęłam. Oczywiście nie było mi dane spać długo.
Pieprzone słońce tak napierdalało, że miałam ochotę je zgasić. Taa. To była
myśl. Usiadłam na łóżku i z dziką satysfakcją przywołałam chmury. Lunęła jak
z cebra, a pioruny uderzyły w pobliskie drzewo przewracając je na drogę. Tak!
Ta pogoda pasowała do mojego nastroju. Weszłam do łazienki, aby
przygotować się do szkoły.
Właściwie zamierzałam dzisiaj zostać w łóżku, ale co tam. Pójdziemy. Nie
ma to jak buda na poprawę nastroju. Tyle cierpienia, tyle zakompleksionych
dziewczyn. I ksiądz! Przypomniałam sobie jak mu podpaliłam sutannę. Ha! To
było lepsze niż wczorajszy wyczyn, ale nie zamierzałam tego powtarzać. Wolę
być oryginalna.
Podjechałam moim kabrioletem na szkolny parking, zarzucając dupą i stając
na dwóch miejscach parkingowych. Ups, chyba zajęłam miejsce księdza.
Pomyślałam z dziką satysfakcją. Spojrzałam w bok. Wszyscy unikali mojego
spojrzenia oprócz dziewczyny, która chodziła do innej szkoły i tak właściwie
powinna w niej być. Podeszłam do niej.
–Hej Ash! - Powiedziałam ściskając ja. - Co tu robisz?
–Czekam na ciebie. Chcę ci powiedzieć, żebyś nie przejmowała się starym. On
tak ma. Nawet mnie wczoraj przepytywał, czy nie znam jakichś aniołów, czy
żadna z nas się przypadkiem z aniołami nie umawia.
–Aha. Ale na ciebie nie patrzył podejrzliwie. CO ON DO MNIE MA?! - Już
prawie krzyczałam. Wzięłam głęboki oddech, uspakajając się - To on mnie
zrobił do jasnej cholery! Chyba wiedział z kim się bzyka. Niech się teraz
odwali od mojego pochodzenia! - wysyczałam przez zaciśnięte zęby. - Ash
przekrzywiła głowę.
–Hej, mogę iść dzisiaj z tobą na lekcję?
–Spoko. - powiedziałam wzruszając ramionami. Będzie śmieszniej jak pójdzie.
Ash była najmłodszą z nas, ale jakoś udało mi się załatwić dla niej
przepustkę gościa. Weszłyśmy do klasy. Obie ubrane na czarno, obie w
wysokich obcasach i niesamowicie seksowne i pewne siebie. Wszystkie
spojrzenia zwracały się w naszą stronę. Męskie – pełne pożądania, kobiece –
zazdrości. Usiadłyśmy z tyłu w mojej ławce. Moja ostatnia „partnerka” na
zajęciach wybyła z miejsca obok kiedy jej długopis spłoną w dłoniach. Cóż, nie
będę tolerowała mówienia do mnie „zdzira”.
Zadzwonił dzwonek i ksiądz wszedł do sali. Skoncentrowałam się i trąciłam
łokciem siostrę. Popatrzyła w kierunku, który jej pokazałam. Sutanna księdza
zaczęła się powoli unosić, ukazując jego grube, krótkie nóżki. Unosiła się
wyżej i wyżej, aż obie mogłyśmy zobaczyć jego gatki w Garfieldy. Cała klasa
jebnęła śmiechem. Ja i Ash śmiałyśmy się najgłośniej. Ale ja na serio myślałam,
że księża noszą pod sukienkami jakieś spodnie, czy coś. Ksiądz, cały czerwony
na twarzy szybko poprawił suknię, na co mu pozwoliłam i zaczął sprawdzać
obecność. Kiedy liczył, czy aby na pewno wszyscy jesteśmy (podejrzliwy
skubaniec), jego wzrok zatrzymał się na Ash, która wstała i pewnym siebie
krokiem podeszła do księdza pokazując mu przepustkę.
Dopiero teraz zauważyłam, że ma na plecach pentagram. Hehe. Ale to
wpieprzy księdza. Ułożyłam się wygodnie na krześle i spojrzałam na księdza.
Kiedy ten spotkał mój wzrok szybko spuścił oczy. Ta, to się nazywa
prawidłowa reakcja!
–Kim tak w ogóle jesteś? - zapytał Ash
–Siostrą Orchy. - odpowiedziała wyzywającym tonem.
–Co? Następne nasienie szatana? Ile was jest? - ostatnie prawie krzyknął.
–Pięć, księżulku, pięć. - odpowiedziałam z czeluści ostatniej ławki.
Ash zaśmiała się do mnie w myślach. Żeby tylko wiedział jak prawdziwe są
jego słowa! Ash wróciła do ławki i się zaczęło. Całą lekcję wkurzałyśmy
księdza, zwykle pytaniami, na które nie mógł odpowiedzieć, bez zdradzania, że
chrześcijaństwo to bujda.
Religia naprawdę poprawiła mi nastrój. Reszta lekcji minęła spokojnie, bo
żaden inny nauczyciel nie wkurzał mnie tak jak ksiądz, z tymi jego herezjami
na temat ojca! Na przerwach i na lunchu spotykałyśmy się z Alice, która
obecność Ash skwitowała jednym zdaniem:
–Stary się wkurwi!
Na co ta wzruszyła ramionami i nadal wyrywała nasze szkolne ciacha.
Biedaczki...
Po szkole poszłam na spotkanie z Nathanielem. Umówiłam się z nim
wczoraj, kiedy wróciłam od ojca. Ehh, mimo, że chciałam być na niego zła, to
mi nie wyszło. Wybaczyłam mu! Kurwa mać! To przez matkę. Szłam na
spotkanie z Nathanielem słuchając Joan Jett „I hate myself for loving you”.
Kiedy go zobaczyłam wychodzącego zza zakrętu, zaczęłam biec w jego
kierunku, jak na ironię zaczął się refren:
Chcę iść, ale z powrotem do ciebie biegnę,
Dlatego się nienawidzę, za to, że cie kocham.
Przytuliłam się do niego i zaczęło się jak w jakiejś pieprzonej telenoweli.
Zaczęliśmy się przepraszać jedno przez drugie i nie mogłam się od tego
powstrzymać. DLACZEGO? KURWA DLACZEGO NIE MOGĘ BYĆ JAK
MOJE SIOSTRY? Zaczęliśmy się całować i wtedy do nas podeszła.
–Hej kotku. - powiedziała do Nathaniela. - Wczorajsza noc była wspaniała.
Co? Wczorajsza noc? Spojrzałam na Nathaniela nie wiedząc, czy ufać jego
wymówkom.
–To był tylko prywatny taniec! - bronił się lekko za gorliwie jak na mój gust.
–Ta, jasne! - powiedziałam na nowo zła. - A jak się nazywał? Kamasutra?
I po prostu się stamtąd przeniosłam. Miałam w dupie, że tamta dziwka
zacznie wypytywać i być może odkryje jego prawdziwe ja. Miałam gdzieś, że
się dowie, że wczorajszej nocy posuwał ją wilkołak.
Koniec. Nie dam sobie więcej obrabiać dupy. Pomyślałam, pojawiając się w
mieszkaniu. Podniosłam z szafki przy łóżku telefon i wybrałam 1 na szybkim
wybieraniu.
–Alice. - zaczęłam.
***
ALICE
Odebrałam telefon i usłyszałam cichy głos Orchy. Coś pomiędzy szlochem.
–Alice – wyjąkała moje imię.
–Tak? Coś się stało?
–Ten... ten... Ugh.
–Może się spotkamy? U ciebie? Co ty na to?
–Yhym.
Parę sekund później stałam w jej drzwiach, przeniesiona przez diabelskie
moce. Potrząsnęłam głową, chcąc zrzucić włosy z oczu i weszłam
zdecydowanym krokiem. Zastałam ją skuloną na łóżku, lekko się trzęsącą. Po
policzkach ciekły jej łzy. Domena ludzi i aniołów.
Mnie, jako pół człowiekowi, pół demonowi, rzadko zdarzało się uronić łzy.
Nie lubiłam okazywać uczuć. Na szczęście nad nimi zazwyczaj panowałam.
Niestety Orcha, jako że miała w sobie więcej dobroci, nadludzkiej dobroci, nie
umiała ich kontrolować.
Otoczyłam ją ramieniem, pytając:
–Co się stało?
–Na... Na... Nate... Nathaniel... Och, ten przebrzydły skurwysyn... - wysyczała
odrzucając moje ramię, wstając i chodząc wokół pokoju.
O - ho, czyli smutek zastąpiła furia. Dobijają mnie te jej nagłe zmiany
nastrojów.
–Co zrobił? - spytałam nie odrywając od niej oczu.
–Zdradził mnie! - rozwaliła lampę jednym ruchem ręki. W ostatnim momencie
usunęłam się przed abażurem, który walnął w ścianę.
–Ale... Co?! Jak?!
–Widziałam go i tę szmatę!
–Ale... gdzie?!
–Och, po prostu. Całowałam się z nim, a ta przyszła i podziękowała mu.
Rozumiesz?!? Przy mnie!! A ten śmiał mi powiedzieć, że to był tylko prywatny
taniec!! Ta, jasne! - robiła się coraz bardziej czerwona, kopała różne rzeczy.
Momentalnie przestała rozwalać całe pomieszczenie, ciężko usiadła na
podłodze i zaczęła płakać. Łez było coraz więcej, i więcej.
A jako, że były to aniele łzy, nie wsiąkały tylko tworzyły małą kałużę.
–Wiesz, co? Mam pomysł. - powiedziałam, pstrykając palcami.
–Tak? Jaki?
–Zrobimy powódź na jego dom! Co ty na to? - pokiwała gorliwie głową i w
pełnej gotowości i złowieszczą miną stała już na nogach.
Znalazłyśmy się w domu tego kundla. Stanęłam na czatach, chcąc powalić
mocą umysłu każdego, kto wejdzie nam w paradę. W tym czasie Orcha weszła
do łazienki i siłą woli odkręciła kurek w wannie i w umywalce. Podwyższyła
ciśnienie w rurach, co je rozwaliło i wróciła do mnie wyglądając, jakby jej
naprawdę ulżyło. Strzeliła kośćmi i zaśmiała się.
–Bułka z masełkiem. - nagle poczułam jak buty mi mokną. Skrzywiłam się i
wyszłyśmy przed mieszkanie. Wytarłam podeszwy o wycieraczkę i mruknęłam:
–Tak lepiej.
***
ORCHA
Alice właśnie wytarła buta o wycieraczkę kiedy ten marny długowłosy
szczur z zajebistym ciałem wyszedł zza załomu korytarza. Kurde. Totalnie
miałam ochotę mu oczy wydrapać. Ale z drugiej strony, żal takiego ładnego
koloru. Kurwa mać! Ta kanalia nadal mi się podobała!
Na nasz widok stanął jak wryty, a później jakby się spodziewał, że
uciekniemy podbiegł do mnie i złapał mnie za ramiona. Popatrzył mi w oczy i
zaczął:
–Kochanie posłuchaj. Ja z nią nie spałem. Ona jest moją byłą i jest o ciebie
zazdrosna. Uważa, że na mnie nie zasługujesz bo jesteś córką diabła. Musiała
mnie śledzić i wymyślić taki podstęp. Jasny gwint. Kocham cię! - Zacisną ręce
na moich ramionach. - Nigdy bym cię ni zdradził!
–Rozumiem – powiedziałam na pozór spokojnym głosem, ale wewnątrz się we
mnie gotowało.
–Naprawdę? - Zapytał z nadzieją w głosie.
–Tak. - Na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Rozumiem. Ja ci jeszcze nie
dałam więc nie mogłeś utrzymać tego cholerstwa w spodniach i poszedłeś do
swojej byłej.
Patrzyłam jak uśmiech znika z jego twarzy i mnie to cieszyło. Czułam taką
satysfakcję, że zalewanie mieszkania wydało mi się nagle dziecinne. Ale
podziałało. Kurwa, czułam się lepiej! A, że obudziło się we mnie wewnętrzne
dziecko podpaliłam mu wycieraczkę. Włączył się alarm przeciwpożarowy i
razem z Alice wyniosłyśmy się stamtąd zanim woda ze spryskiwaczy zdążyła
nas zmoczyć.
Wylądowałyśmy w moim mieszkaniu i opadłyśmy na łóżko śmiejąc się.
Kochana Alice zawsze wiedziała co zrobić, żeby poprawić mi nastrój. Usiadłam
na łóżku łapiąc się za brzuch. Normalnie myślałam, że umrę ze śmiechu. Kiedy
się opanowałyśmy Alice wydyszała:
–Ale mu dojebałaś!
–A widziałaś jego minę jak mu spaliłam wycieraczkę? Nigdy tego nie
zapomnę! Będę się miała z czego śmiać chyba na całą wieczność!
Po obgadywałyśmy gada jeszcze przez godzinę. Później przypomniałyśmy
sobie o anielskim zagrożeniu w piekle. Zrobiłyśmy listę tego, co będziemy
szukać, a wyglądała mniej więcej tak:
1.Anioł może wyglądać na chorego
2.Prawdopodobnie będzie się bał jakiegokolwiek kontaktu fizycznego.
3.Nie będzie przeklinał
4.Będzie patrzył na Orchę z wyższością
5.Będzie się bał Bestii Piekielnych.
6.Przez brud przebijać będzie złocista, opalona cera, przez to, że mieszka blisko
słońca
Nigdy nie rozumiałam, dlaczego anioły bały się naszych piesków. One są
przecież całkiem miłe. I mają takie mięciutkie futerko! Przypomniałam sobie
Pchełkę, którą dostałam od taty na 120 urodziny. Pchełka była na początku
kuleczką wielkości mojej dłoni. A później urosła... Kiedy skończyła rosnąć
Pchełka sięgała mi do łokcia. Teraz siedziała w piekle, bo na ziemi nie było dla
niej warunków, a po drugie skąd mogłabym wziąć takiego psa? Na ziemi
przecież takich nie ma.
Przeteleportowałyśmy się do piekła i zaczęłyśmy się uważnie rozglądać.
Szukałyśmy tylko ludzi odpowiadających wszystkim naszym punktom.
Znalazłyśmy sześciu. Wszystkich zaczęłyśmy obserwować uważnie.
Postanowiłyśmy, że zaczniemy ich obserwować.
Zebrało nam się na miłosierdzie, więc postanowiłyśmy nie wsypać ich od
razu, tylko najpierw poobserwować. I tak nie miałyśmy co robić z wolnym
czasem. Usiadłyśmy sobie na skałce i patrzyłyśmy jak niewolnicy pracują, ale
największą uwagę zwracałyśmy na naszego podejrzanego numer jeden. Od
czasu do czasu rzucałyśmy do ich ciężkich wiader kamienie, co sprawiało, że
ich przemęczone mięśnie nie mogły unieść takiego ciężaru, przez co dostawali
baty. Jeden z niewolników popatrzył z nienawiścią na Alice. Ta szybko zrzuciła
na niego małą lawinę.
–Ups! - powiedziała, całkowicie nie przejmując się niewolnikiem, który
właśnie stanął na chwiejnych nogach.
Po długich obserwacjach nadal nie wykluczyłyśmy naszego podejrzanego. Z
westchnieniem wyszłyśmy z groty, całe umazane smołą i czymś tam jeszcze.
Nie chciałam wiedzieć czym. Stwierdziłyśmy, że piekielne brudy lepiej
zostawić w piekle i przemknęłyśmy cicho do naszych dawnych pokoi. Znaczy,
mój był dawny, Alice w swoim mieszkała jeszcze ze dwa lata temu, a ja w
moim jakieś dwieście...
Umyłyśmy się szybko, co tak naprawdę zajęło nam pół godziny, przez ten
cholerny, kleisty szlam! Stwierdziłyśmy, że skoro już jesteśmy w domu, to
odwiedzimy tatę. Nadal byłam na niego zła, ale stwierdziłam, że nie ma sensu
tego okazywać. Postanowiłam być radosna i niczym się nie przejmować.
Wbiegłyśmy do salonu i rzuciłyśmy się na tatę który właśnie wstał od stołu.
Zarobiło nam to jeden z jego rzadkich uśmiechów. Był to wspaniały dźwięk.
Taki pełen szczęścia, a kiedy już się śmiał oddawał się cały temu śmiechowi.
Tylko my potrafiłyśmy wywołać uśmiech na jego twarzy. Uwielbiałam sposób
w jaki łagodził on przystojne rysy jego twarzy. Żałowałam, że nie śmiał się tak
częściej, ale jako zły szatan musiał trzymać reputację.
Objął nas obie i podniósł okręcając w powietrzu, jak małe dziewczynki.
Przez dom przebiegło echo naszych uśmiechów. Przypomniały mi się dawne
czasy, kiedy w domu byłyśmy tylko ja, Lizzie i tata. Lizzie jako najstarsza
siostra zawsze była moim autorytetem. A później gdzieś zniknęła i nie możemy
jej znaleźć. Ale to nic. Kiedy zatęskni to wróci.
–Słyszałem co zrobiłyście. - powiedział tata z figlarnym błyskiem w oku.
Nie wiedziałyśmy o który wybryk mu chodziło, więc szybko wymieniłyśmy
ze sobą spojrzenia.
–Ale o czym mówisz? - Zapytałam ostrożnie.
–O twoim byłym.
Tacie wyrwał się chichot. To była nowość nawet dla mnie. TATA
CHICHOTAŁ??!! No cóż, nie będę się kłócić. Dołączyłam do niego. Alice
również, po krótkiej chwili konsternacji. Spędziłyśmy z tatą miły wieczór.
Myślę, że tego mi było trzeba, ponieważ mój nastrój znacznie się poprawił. Po
powrocie do domu rzuciłam się na wyrko i zasnęłam szybciej, niż ktokolwiek w
historii.
***
ALICE
To było dziwne. Tata był równie radosny jak my. Czasem i to jest
potrzebne. Taka odmiana od ciągłego knucia przeciwko Bogu. Widziałam jak
Orcha odżyła. To był naprawdę miły widok. Westchnęłam cicho i zasnęłam.
Rano, na każdej lekcji, wciąż zastanawiałam się nad tym Boskim Szpiegiem.
Wciąż zadziwiał mnie fakt, że ten Stary Cep wysłał do piekła szpiega. Po
pierwsze, czy on chciałby, żebyśmy wysłali do nieba naszego szpiega? Chyba
nie, a co mówi jego nauczanie? „Nie czyń bliźniemu, co tobie nie miłe”. To tak
po pierwsze, a po drugie, przecież ten Anioł wiele wycierpi w Piekle! To nie
jego warunki! To odrażające, co on wyrabia. Coraz bardziej zastanawiam się,
po czyjej Bóg jest stronie.
Wyszłam z sali od angola, bo miałam nagłą potrzebę. Kiedy wyszłam z
łazienki zobaczyłam opartego o ścianę chłopaka. Aż sapnęłam na jego widok.
Był taki piękny. Za piękny. To nie mógł być człowiek. Tylko kto? Wampir na
pewno nie, bo miał złocistą opaleniznę. W takim razie kto?
Chłopak miał tę złotą opaleniznę, o której wspominałam, delikatnie skręcone
końcówki ciemnoblond włosów i piękne błękitne oczy jak niebo.
Jak niebo... Wtedy zrozumiałam kim jest. Aniołem! Tak, nie mogłam się
mylić. W dodatku miał na sobie długi prochowiec, który mógłby skryć jego
skrzydła.
Patrzyłam na niego w szoku, kiedy nagle podniósł na mnie te swoje oczyska.
Poczułam na ciele coś jak mrowienie. Zamrugałam szybko i wycofałam się do
sali z przerażeniem. Tak, chyba to był jeden z pierwszych przypadków, kiedy
się bałam. Siedziałam w ostatniej ławce i drżałam. Anioł.... Boski Anioł...
Jak tylko wyszłam z sali, od razu znalazłam swoją siostrę i z przerażeniem w
oczach opowiedziałam jej co się stało.
–Orcha, to było straszne! Ta... przyjemność, gdy na mnie patrzył!... To było
potworne! To było takie... takie przyjemne, że wręcz chcę, żeby się powtórzyło.
Rozumiesz?!
–Co Anioł robi w naszej szkole?!
Zacisnęłam wargi w jedną wąską linię. Zignorowała mnie! Zignorowała, to
jak się czułam, myśląc tylko o tym, co Aniołek robi w tej budzie. Yhh!!
–Nie wiem, co on tu robił! Może miał tą całą „Misję”?! Ale czy ty mnie
słuchasz?! Sprawiało mi przyjemność, że patrzyłam na... Boskiego Posłańca!
–Wiesz... przypomniało mi się, jak ksiądz mówił dziś na religii, podczas
modlitwy wspólnej: „Boże, pomóż mi. Ześlij jakiś znak, cokolwiek, żebym
wiedział, że jesteś ze mną”. To było tuż po moim numerze, jak mu świeca
zwaliła się na biblię i się Pismo Święte paliło.
–Nie słuchasz mnie! - wrzasnęłam.
–Oczywiście, że tak. Ale... może to jest ten znak dla księdza. Co myślisz?
–Może. - warknęłam przez zaciśnięte zęby. Odwróciłam się i odeszłam w stronę
kolejnej lekcji.
Byłam tak wkurzona, że nie zważałam na to gdzie idę. Szłam jak tyran przed
siebie. Wszyscy schodzili mi z drogi. Musiałam mieć chyba wkurzoną minę.
Nagle na coś/kogoś wpadłam.
–Jak leziesz człowieku! - wrzasnęłam – Nie widzisz, jak ja idę!?
Popatrzyłam w górę i zobaczyłam Anioła. Kurde.
***
ORCHA
Ehhh. Chyba znowu wkurzyłam Alice. Biedna musiała przeżyć traumę.
Zobaczyć Anioła. Zwłaszcza z jej nienawiścią do wszystkiego, co dobre.
Biedaczka. Chyba powinnam się bardziej przejąć. No, ale na mnie anioły już
nie robiły wrażenia. Ale skoro odczuwała przyjemność na jego widok, to
znaczyło, że... Nie. Nawet nie chciałam o tym myśleć!
To na stówę był ten szpieg! Tylko kogo szpiegował. Mnie, Alice, nas obie?
Sprawdzał czy jestem wystarczająco dobra by iść do nieba, czy co? Takiego
wala! Do żadnego nieba nie idę! Chybaby mi oczy wypaliło! Za jasno! Jak mi
nawet słońce przeszkadza rano. Muszę w końcu przesunąć to łóżko!
W dupę! Użyłam w myślach ulubionego zwrotu Ash. Pobiegłam za Alice,
tylko po to, żeby ją zauważyć jak wpada na anioła. Wlepiła w niego gały i się
śliniła. Alice się ŚLINIŁA! O.K. Rozumiem, to było rozpaczliwe wołanie o
pomoc. Bliżej przyjrzałam się aniołowi i... O w mordę! Ja go znałam! Mama go
raz przyprowadziła. To był Cam, a właściwie Camael. Całkiem spoko gościu.
Jak na anioła oczywiście.
Z westchnieniem podeszłam do Alice i strzeliłam jej palcami przed oczami.
Wyglądała jakbym wyrwała ją z transu, kiedy przestała wlepiać gały w
przystojnego anioła. Wzniosłam oczy do góry (Czy wznoszenie oczu w stronę
nieba nie jest ironiczne w takiej sytuacji?) i pociągnęłam ją za rękę w stronę
damskiej ubikacji.
–Na co się tak gapiłaś? - zapytałam. - Cam to nie jest taki znowu cud!
–Nie był cud... - powtórzyła głupkowato.
Odkręciłam kran, nalałam trochę wody do dłoni i ochlapałam ją. Taaa, zimny
prysznic zawsze działa. Powiedziałam jej, jak się chronić przed anielskim
urokiem i ostrzegłam, że to nie zawsze działa. Zapytała skąd to wiem.
Wzruszyłam ramionami i wymamrotałam, że od mamy. Nie chciałam żeby
wiedzieli, że się z nią spotykałam. Tata tylko bardziej by mnie podejrzewał.
Kiedy wyszłyśmy z ubikacji Alice coś zaczaiła i odwróciła się tyłem do
kierunku ruchu, żeby zadać mi to fatalne pytanie, którego miałam nadzieję
uniknąć odkąd wyrwała mi się ta gafa:
–Ej, a skąd ty tak w ogóle znasz jego imię?
Kurwa!
–Mama go raz przyprowadziła na spotkanie.
Alice spojrzała na mnie i stwierdziła – słusznie zresztą – że nie chcę o tym
rozmawiać. Taktownie zmieniła temat. Przez resztę dnia unikała aniołka, z
czego się śmiałam, kiedy szłyśmy do naszych aut.
Obudziłam się rano! Ha! Tym razem słońce nie nawalało mi po patrzałkach.
Wczoraj przesunęłam łóżko!
Moje rozmyślania przerwały się raptownie, kiedy poczułam zapach orchidei
unoszący się w pokoju. Rozejrzałam się szybko za źródłem zapachu. Na stoliku
stały kwiaty, od których wzięło się moje imię, a to znaczyło, że:
–Lizzie!- krzyknęłam z sypialni.
Prawie natychmiast do mojego pokoju wbiegła roześmiana blondynka, której
normalnie całe wieki nie widziałam. Dwa, tak dokładniej. Rzuciła się na łóżko
koło mnie i uścisnęła. Już wiem, czemu dziewczyny nie lubią, kiedy to robię.
Auć! Chyba mi strzaskała parę kości w karku.
Powymieniałyśmy parę plotek i dostałam surowe przykazanie, aby przekazać
tacie pozdrowienia, bo ona nie miała czasu zaglądnąć do piekła. Trochę się
pośmiałyśmy, a później Lizzie nagle spoważniała.
–Prawdopodobnie macie szpiega. - powiedziała.
–Wiem. Tata podejrzewa mnie. - kiedy to powiedziałam, spojrzała na mnie jak
na wariatkę.
–Nie. Ja wiem, że to jest pełnokrwisty anioł. Cholera, nikt nie chce mi
powiedzieć kto, a to oznacza, że niebo szykuje się do wojny.
Zbladłam. Znaczy, nie widziałam tego, ale byłam pewna, że kolorki odeszły
z mojej twarzy. Lizzie powiedziała mi wszystko, co wiedziała i wyszła.
Powiedziała, że nie może zostać długo, bo podejrzewa, że ktoś ją śledzi, a nie
chciała, żeby mi się coś stało. Słodka była czasami. I tak jak tata, rzadko
przeklinała. Miała po nim autorytet.
Szybko skończyłam poranną toaletę i przeniosłam się do piekła. Prosto do
gabinetu taty. Kiedy weszłam, w gabinecie siedział jeden z Mistrzów
Niewolników. O kurwa! A co jak przyszedł złożyć zażalenie na mnie i Alice?
O.K. Jakoś to przeżyję. Ale najpierw ważne sprawy.
–O.K. Panie.... - zawiesiłam zdanie, ale idiota chyba nie załapał, bo tylko
wlepiał gały w moje cycki. No ja łapie, że jesteśmy w piekle i że mam
największe ze wszystkich sióstr, no ale trochę przyzwoitości szczerbatku, tu jest
mój tata. Ale na głoś powiedziałam – Tato musimy porozmawiać. Wiesz o
czym. - dodałam patrząc na niego znacząco.
–Asher, wyjdź. - powiedział władczym tonem. Kiedy odgłos jego kroków
ucichł w oddali powiedziałam:
–Masz pozdrowienia od Lizzie.
Zdziwił się, kiedy to usłyszał, ale mi nie przerywał. Opowiedziałam mu o
wszystkim i kiedy skończyliśmy dyskutować przeniosłam się prosto do szkoły,
gdzie musiałam wszystko powtórzyć Alice. Kiedy skończyłam opowiadać,
zauważyłam, że ta znowu gapi na aniołka. Strzeliłam ją lekko w twarz, aby
zwróciła na mnie uwagę. Już wiem jak musiała się czuć wczoraj, kiedy mi o
nim opowiadała.
–Przedstawić cię? - zapytałam
–Co? Ale to jest ANIOŁ. - powiedziała, nawet nie próbując udawać, że nie wie
o czym mówię.
–No i co? Boże, przecież on ci nic nie zrobi.
Boże?
Popatrzyłyśmy na siebie i wybuchnęłyśmy śmiechem.
Po lekcjach Alice odwiozła mnie do domu, ponieważ z wiadomych
względów moje auto zostało na parkingu. Postanowiła wstąpić, żeby zakosić mi
jakieś płyty. Pewnie znów nie zobaczę ich przez rok. Kiedy weszłam do
mieszkania był w nim tata. Stanęłyśmy z Alice jak wryte.
–Idziesz do nieba. - powiedział do mnie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez VampiraBella dnia Pią 21:22, 25 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna -> Obyczajowe/Psychologiczne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin