Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Powrót do życia [+16] Prolog + Rozdział 1 [28.08]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna -> Akcja/Kryminał
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
polly
Administrator



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:42, 28 Sie 2009    Temat postu: Powrót do życia [+16] Prolog + Rozdział 1 [28.08]

To bez sensu, ale macie;D

PROLOG

Czy zakochany chętnie wspomina czas, kiedy nim nie był? Czy żałuje, ze poznał miłość? Czy to się zdarza? Czy jestem w tym samotna?

Tak. Ja tak mam. Wielokrotnie żałowałam, ze wyprowadziłam się do Newcastle z matką, Fioną. Choć nie mogę siebie winić. Byłam małym dzieckiem, które pragnęło uszczęśliwić osobę mu najbliższą. Nie wiedziałam, co dla mnie najlepsze.

Skończyłam jako młoda, ale martwa osoba. Mam 31 lat i już nigdy nie będę szczęśliwa. Całą swoją energię poświęciłam na stworzenie doskonałego życia. Dobry facet, niemowlę i niezła posada nauczycielki języka angielskiego. Cały mój świat. Piekielny świat, za który się nienawidzę. Wszechświat skazał mnie na porażkę. Nigdy nie był dla mnie łaskawy, ale teraz przeszedł sam siebie. Nie mam już dobrego mężczyzny, dziecka, a posadę rzuciłam. Mam złego faceta, od którego się nie uwolnię, chyba, że go zabiję. Kusząca wizja.

Kiedyś byłam Emmą Carter, która, pełna życia, pokonywała problemy. Miała wspaniałego, kochającego chłopaka, Chace’a. Teraz jestem Emmą Hudson, żoną alkoholika, hazardzisty, damskiego boksera, mordercy. Matką nieżyjącego syna, Johnnego. Wrakiem człowieka, bez oparcia bliskich. Przyjaciele odwrócili się, gdy pojawiły się problemy, matka straciła życie w wypadku, syn zginął z rąk ojca, który pozostawał bezkarny, gdyż bałam się go wydać. Piekło, w którym żyję, jest moja karą za grzechy, których nie popełniłam.

Czasem pojawiają się impulsy. Kiedy Chace wychodzi z domu, by szlajać się z podejrzanymi typami, kiedy wychodzę do warzywniaka i widzę spojrzenia pełne litości. Wtedy idę na komisariat. I staję przed drzwiami. Nie mogę się poruszyć. Bo go kocham? Nie. Nie ma już miłości. Romantycznej, porywającej, ogarniającej duszę. Jest cholerne przywiązanie.

Więzienie to nie kara. To zbawienie dla kryminalisty. Dla takiego pokroju Chace’a. Czasem mam ochotę chwycić za nóż i odciąć mu te części ciała, którymi bezustannie mnie krzywdzi: ręce, którymi zabił mi syna, wbić ostrze w serce, które tak się zmieniło. Ale nie zrobię tego. Dlaczego? Ach tak, jestem tchórzem.

Tym razem jednak coś mnie do tego popchnęło. Może wspomnienie uśmiechniętego Johnnego, matki, która nie chciała, bym tak żyła… Sama nie wiem. Nie, nie zabiłam go. Otworzyłam jednak drzwi komisariatu policji w Newcastle, by złożyć zeznania, pozbyć się Chace’a, sprawić, by sprawiedliwości, jako takiej, stało się zadość.


ROZDZIAŁ 1



Od momentu, kiedy coś we mnie pękło i postanowiłam się ratować, minęło kilka miesięcy. Chace'a skazano na dożywocie za zabójstwo oraz psychiczne i fizyczne znęcanie się. Wzięłam rozwód, podjęłam decyzję o przeprowadzce i podjęciu pracy w prywatnym liceum w Reading, mieście w pobliżu Shinfield. Nie mogłam się spodziewać ciepłego powitania ze strony ojca. Postanowiłam jednak spróbować naprawić nasze stosunki. Jest przecież jedynym członkiem mojej rodziny.

Myślę, że nie udałoby mi się przez to przebrnąć, gdyby nie wsparcie prawnika, Ryana Knightley’a. Ostatnimi czasy stał się kimś na kształt przyjaciela. Pochodził z okolicy Shinfield, a teraz dostał ważną propozycję od dużej korporacji z siedzibą w Reading. Zaproponował mi, bym pojechała z nim. Była to dobra okazja do powrotu i dalszego porządkowania zagmatwanych spraw. Tego było mi trzeba. Kolejnego impulsu.
Do chwili wynajęcia własnego mieszkania miałam zatrzymać się u znajomych Ryana – Connora i Grace. Taki układ nie był mi na rękę, więc starałam się jak najprędzej znaleźć własne lokum. I tak byłam szalenie wdzięczna przyjacielowi za to, co dla mnie zrobił. Zapewne na to nie zasługiwałam.

W Newcastle, wraz z mężem, byliśmy właścicielami maleńkiej posiadłości, odziedziczonej w spadku po jakimś wuju Chace'a. W trakcie rozwodu małżonek, w przypływie skruchy, wyrzekł się majątku. Przyjęłam to z nieskrywaną ulgą - mogłam pozbyć się miejsca, które przyprawiało mnie o wielki ból i przykre wspomnienia. Liczyłam na to, że w Reading kupię jakieś mieszkanie. Jednak wskutek śmierci właściciela małego, jednorodzinnego domu na obrzeżach miasta, jego cena stała się przystępna. Ludzie nie chcieli zaczynać życia w miejscu, gdzie ktoś je zakończył. Dla mnie to nie miało znaczenia.

Od pierwszej chwili, gdy ujrzałam jasne, pokryte bluszczem ściany, duże okna, oraz maleńki ogród, zakochałam się w tym domu. Pieniądze wystarczyły jeszcze na zakup małego samochodu, którym mogłabym dojeżdżać do pracy, oraz uzupełnienie garderoby, na tą przystosowaną do zimna i wilgoci.

Wiatr delikatnie smagał moje włosy, kiedy przecinałam parking przed szkołą. Mieściła się ona w dość dużym, oszklonym budynku, który, delikatnie mówiąc, nie wyglądał na placówkę wychowawczą. Kierując się w stronę sekretariatu słyszałam szepty i widziałam czyjeś ukradkowe spojrzenia. Odruchowo poprawiłam włosy.

Kobieta, która powitała mnie w imieniu dyrektora, przeprosiła za to, że pan White nie może osobiście czynić honorów, ale w tej chwili trwa zebranie rady szkoły. Sekretarka podała mi plan lekcji oraz pokazała klasy, w których będę miała zajęcia z uczniami, a zaraz potem zaprowadziła do pokoju nauczycielskiego.

- Proszę państwa, miło mi przedstawić Emmę Hudson, nową nauczycielkę języka angielskiego. Mam nadzieję, że życzliwie powitają ją państwo w naszym gronie - mówiła podekscytowana. Kilka osób podeszło do mnie w celu przedstawienia się i wypytania o wrażenia z tych kilku chwil spędzonych w szkole.

Nauczyciele stanowili szeroki przekrój społeczny. Starszy mężczyzna uczący historii, pan Snow, nerwowo chichocząca nauczycielka hiszpańskiego, panna Abbot, nauczająca sztuki młoda, niska dziewczyna, Jane Hoult, która trajkotała tak, że ciężko było za nią nadążyć, piękna, wysoka Claire Hewitt, wykładająca trygonometrię, Brad Collins, wuefista... Ciężko było zapamiętać taką ilość danych za jednym zamachem.

Kiedy zadzwonił dzwonek, a ja skierowałam się do drzwi, poczułam, że ktoś chwyta moje ramię. Jane.
- Wiem, że musi ci być ciężko. Sama rozpoczęłam tu pracę kilka miesięcy temu. Ale nie przejmuj się, to w większości fajni ludzie.
- Tak, z pewnością - odrzekłam, ale tego przekonania niestety nie było słychać w moim głosie.
- Gdzie masz pierwszą lekcję? - zapytała, ale widocznie nie chciała czekać na odpowiedź, bo bez zastanowienia sięgnęła do planu lekcji, który trzymałam w ręce - O! Sala 45. To już tutaj. Powodzenia! - I już jej nie było. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam pod tablicę.

Pierwsza lekcja minęła bardzo szybko. Zawsze miałam dobry kontakt z uczniami. Kiedy rozpoczynałam wykład, ja się nie liczyłam. Ja i moje problemy. Istniał Szekspir, Brönte, Scott. Moje zainteresowanie literaturą było wieczne. Nie wiem, kiedy się zaczęło. Ale wiem, że to była odskocznia od codziennego życia. Często z tego korzystałam, zwłaszcza w Newcastle.

Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos wibrującej komórki. Ryan.
- Cześć, Emma. Jak ci idzie?
- Wiesz, chyba nieźle. Uczniowie są obiecujący.
- A jak nauczyciele? Jest tam może jakiś interesujący facet? - Nawet nie starał się ukryć wesołości. Zero kamuflażu.
- Chyba cię rozczaruję. Nikt nie zwrócił mojej uwagi. Zresztą...
- Wiem. Nikogo nie szukasz i musisz odpocząć - przerwał mi Ryan.
- Trochę wyrozumiałości, adwokacie - obruszyłam się.
- Emma, spokojnie. Wyluzuj trochę.
- Nie chciałbyś może dzisiaj przyjechać? Potrzebuje kogoś, kto przestawi mi szafę...
- Tania siła robocza? Ja się cenię...
- Dlatego w zamian proponuję obiad. Kurczak w ziołach? - Tak, to było coś, czego Ryan by nie odrzucił.
- Potrafisz przekonać faceta. Do zobaczenia, Emmo. - Rozłączył się.
Po zakończonych zajęciach musiałam przyznać, że czułam się tu dobrze. Szkoła była rewelacyjnie zaopatrzona, uczniowie na ogół ambitni, nauczyciele życzliwi. Niektórzy nawet bardziej niż trzeba.
- Masz swój samochód, czy mogę cię podrzucić? - zapytał niezwykle entuzjastycznie Brad Collins. Był stereotypowym wuefistą. Wysoki, atletycznie zbudowany, o nieco ograniczonym umyśle człowiek. Typ na jedną noc, dla określonego typu kobiet.
- Nie, dzięki. Mam czym wrócić do domu - odpowiedziałam szorstko, nieco bardziej, niż zamierzałam.
- W porządku. A może skoczylibyśmy na kawę? - Czy do niego nie docierają subtelne sygnały?
- Wiesz, dziś nie mogę. Trochę się śpieszę. Do jutra - rzuciłam na odchodne.
- Pani Hudson! - usłyszałam piskliwy głosik Jane. Musiałam się uśmiechnąć. W jej towarzystwie nie dało się nie czuć bijącego wręcz optymizmu.
- Emmo - poprawiłam ją, jak to miałam w zwyczaju. - Słucham?
- Jesteś teraz zajęta? Mogłybyśmy porozmawiać, zjeść duże ciastko... - posłała mi szeroki uśmiech. Rozejrzałam się, sprawdzając, czy Brad nadal słyszy naszą rozmowę. Oczywiście. Stał w miejscu, gdzie wszystko mogło do niego dotrzeć.
- Wiesz, teraz nie mogę. Ale bardzo chętnie spotkam się innym razem. Zdzwonimy się. Do zobaczenia, Jane - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę samochodu.


- Jesteś moją ulubioną kucharką, Emmo - powiedział Ryan, podsuwając sobie pod nos kolejny kęs kurczaka.
- Dzięki, ale nic za darmo. Szafa czeka… - lubiłam się z nim droczyć. W ogóle darzyłam go olbrzymią sympatią. Znaliśmy się jedynie kilka miesięcy, ale wydawało mi się, że to lata. W pewnym momencie położył widelec obok talerza i ruszył w kierunku piętra.
- Ryan, nie teraz! Zjedz do końca. Żartowałam przecież! - On to wiedział. Ewidentnie był to element przekomarzania się. Uśmiechnął się zawadiacko i opadł na krzesło.
- Rozmawiałaś już z ojcem? – spytał, tym razem poważnie. Wiedziałam, że czeka mnie to w najbliższej przyszłości. Zamierzałam to zrobić. Musiałam tylko zebrać odwagę.
- Zamierzałam wybrać się tam pojutrze.
- Emmo, to twój wybór. Myślę jednak, że to odpowiedni moment na pogodzenie się z nim.
- Tez tak myślę, Ryan. Dlatego pojadę do Shinfield.

***

Po wyjściu Ryana postanowiłam zadzwonić do Jane i umówić się na kawę następnego dnia, po lekcjach. Zaproponowała, że później wybierzemy się na zakupy, do czego podeszłam nieco sceptycznie. To nie moja bajka. Jednak jej wieczny optymizm działał wręcz upajająco, miło było mi z nią przebywać, gdyż zapominałam o sobie. Zgodziłam się więc na zakupy, oraz na to, że przyjedzie po mnie w drodze do pracy.

Obudziłam się zlana potem. Znowu przed moimi oczami pojawiły się te same koszmary. Wyskoczyłam z łóżka, poszłam do łazienki i wzięłam bardzo długi prysznic. Chciałam zmyć z siebie wszystkie problemy. Poczułam się odprężona. Ubrałam się, po czym zbiegłam na dół, aby zrobić sobie śniadanie. Spojrzałam na komórkę. Jedno nieodebrane połączenie. Zerknęłam na zegarek. - Czyżbym się spóźniła? - pomyślałam. Do umówionej godziny zostało około 20 minut. Sprawdziłam na wyświetlaczu numer. Nie znałam go. Nie miałam jednak czasu oddzwaniać.

W pośpiechu zjadłam płatki, spakowałam się i wyszłam z domu. Jane czekała przed domem oparta o samochód. Była śliczna. Niewysoka brunetka z mocno nastroszonymi, krótkimi włosami. Kiedy zauważyła, że się zbliżam posłała mi szeroki uśmiech.

- Cześ, Emmo. Jak się czujesz? - świergotała. Jej przynajmniej nie trzeba było o to pytać. Chodząca energia.
- Doskonale. Masz świetny samochód. – Starałam się ukryć mój wielki zachwyt żółtym Porsche.
- Dziękuję. Brat mi go kupił. - Teraz o wiele ciężej było mi ukryć zszokowanie. Kim był jej brat, że robił jej takie prezenty? – Matthew ma świetny gust.
- Matthew? To twój brat?
- Tak. Jest chirurgiem w Seattle. A ty? Masz rodzeństwo?
- Niestety nie. – Nie chciałam się zagłębiać w sprawy mojej przeszłości. Nie pragnęłam też, żeby zbyt wiele ludzi ją znało. To zmieniłoby ich stosunek do mnie. Ostatnią rzeczą, o jakiej marzyłam, by ludzie do mnie czuli, to litość.
- Skąd pochodzisz? – Jane zdawała się nie zauważyć tego, jak szybko starałam się uciąć temat.
- Z Newcastle.
- Naprawdę? Mieszkałam tam kiedyś z całą rodziną. Wyprowadziłam się pod koniec liceum. Jakieś 6 lat temu. Gdzie chodziłaś do szkoły?
- Do Central Newcastle High School.
- To tam gdzie ja! Może nawet mijałyśmy się na korytarzu! – zachichotała.

Dojechałyśmy do szkoły w dobrym humorze. Cały czas wspominałyśmy Newcastle. Jego zalety, wady, rozrywki. Tak naprawdę to Jane mówiła. Ja siedziałam i słuchałam. Tylko delikatnie wzdrygałam się w momentach, w których opisywała miejsca, co do których miałam zgoła inne, niż ona, uczucia.

Dzień upłynął spokojnie. Po lekcjach spędziłam popołudnie w towarzystwie Jane. Już nie pamiętam, kiedy tak dużo się śmiałam. Podwiozła mnie do domu, a ja ruszyłam w kierunku łazienki, by się odświeżyć. Po 20 minutach byłam gotowa na spotkanie z ojcem.

Nie jestem pewna, jak długo siedziałam w samochodzie przed domem Nicolasa. Zbierałam myśli. Po jakimś czasie stwierdziłam, że nie ma co odwlekać tego, co nieuniknione.

Zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał, więc spróbowałam ponownie. Nic z tego. Zajrzałam przez okienko do środka. Ktoś się tam poruszał.
- Tato, otwórz. To ja, Emma! – krzyknęłam. Miałam wrażenie, że wołam w próżnię, zwłaszcza, że Nicolas nadal nie otwierał. W końcu drzwi się uchyliły.
- Czego chcesz? – warknął. Chyba będzie gorzej, niż sądziłam.
- Porozmawiać. Wpuścisz mnie do środka? – Już myślałam, że zamknie drzwi, a mi pozostanie jedynie wrócić do zimnego mieszkania. Te jednak otworzyły się szerzej, a w progu stanął mój ojciec.

To nie był Nicolas, jakiego zapamiętałam. Przestał o siebie całkowicie dbać. Wymięta, kraciasta koszula, włosy w nieładzie. Do tego, jego wyraz twarzy był pusty, odległy. Pozbawiony jakichkolwiek emocji.

Weszłam do salonu. Widok pomieszczenia komponował się z właścicielem. Jego mieszkanie nigdy nie było w tak złym stanie. Zdecydowanie potrzebował pomocy, jednak nigdy by się do tego nie przyznał.

- Nie mam czasu. Chcesz ode mnie czegoś konkretnego? – Jego głos był wyjątkowo szorstki.
- Tato…
- Teraz nagle przypomniałaś sobie, że jestem twoim ojcem?! - przerwał mi nagle. Rozległa się przeraźliwa cisza. Wiedziałam, ze muszę coś powiedzieć, ale on mnie ubiegł.
- Przez te wszystkie lata miałaś mnie gdzieś! W ogóle się mną nie interesowałaś. Wykluczyłaś mnie ze swojego życia, kiedy wyprowadziłaś się ze Shinfield.
Nie miałam pojęcia co mu przekazać. W drodze do niego przygotowałam się na każdą ewentualność. Miałam odpowiedź na każde pytanie. Jednak rzeczywistość jest inna.
- Jedyne, co jestem ci teraz w stanie powiedzieć, to to, że cię przepraszam. Nie chciałam, żeby tak wyszło… - w odpowiedzi prychnął. Moja skrucha go nie wzruszała.
- Nie wiem i nie chcę wiedzieć, co się stało, że tu wróciłaś. Ale pamiętaj. Od kiedy wyszłaś z Fioną z tego domu, przestałaś być moją córką. Nie mamy chyba o czym rozmawiać. Wiesz, gdzie są drzwi.

Cała zapłakana wybiegłam na dwór. Tak nie powinno być. Czy naprawdę nie zasługiwałam na odrobinę uczucia z czyjejkolwiek strony?! Szczególnie ze strony ojca? Przecież zawsze nim był. I zawsze będzie. Jednak, zanim ruszyłam z podjazdu, wiedziałam jedno. Dosyć udawania silnej kobiety. Jestem słaba i dłużej tego nie zniosę. Kogo ja okłamywałam?! Wmawiałam sobie, że będzie lepiej. Wszelkie próby przywrócenia siebie do normalności były z góry skazane na porażkę. Ja byłam skazana na porażkę.

Nie pamiętam drogi do domu. Nie mam pojęcia jak dotarłam do kuchni. Wiem jednak, że wyciągnęłam z szafki jakieś proszki i dowlokłam się do salonu. Z przyzwyczajenia włączyłam telewizor. Czułam się, jakbym była poza własnym ciałem. Jednak coś przykuło nagle moją uwagę i spojrzałam w kierunku ekranu.

- Skazany za zabójstwo, gwałt i liczne kradzieże, Chace H. z Newcastle uciekł z tamtejszego zakładu karnego wczorajszego ranka. Policji udało się ustalić, że ostatnim razem widziano go w okolicach Waltford i teraz może się kierować do Reading. Wszystkich, którzy widzieli mężczyznę, którego zdjęcie znajduje się teraz na ekranie, prosimy o bezzwłoczne zgłoszenie się pod podany numer…

Wtedy przestałam myśleć o tym, co zamierzałam zrobić. Kiedy próbowałam dodzwonić się do Ryana, usłyszałam głośne pukanie do drzwi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
Fanatyk



Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Świat.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:55, 28 Sie 2009    Temat postu:

O kurczaki pieczone na ostrej panierce! (tekst zastrzeżony!) (Laughing)
Po pierwsze.
Cieszę się, że Cię namówiłyśmy do tego, bo tekst wbił mnie w fotel, a końcówka dosłownie zwaliła mnie z nóg. Na początku bałam się, że wyjdzie z tego jakaś parodia Zmierzchu, ale ten telefon i informacja w telewizji... Szok!
Po drugie,
Piszesz spójnie, opisujesz co się dzieje. Bardzo mi się to podoba.
Jest ekstra.
Błędów nie wyłapałam.

Ave Wena, pisz dalej!
Sonea Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sonea dnia Pią 22:56, 28 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mitake
Stały Bywalec



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ztamtąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:07, 28 Sie 2009    Temat postu:

To jest 'bez sensu'?! To niby jest słabe?!
Jeśli tak, to chcę przeczytać Twój dobry tekst.
Opowiadanie mnie wciągnęło i zachwyciło. Miałam ochotę płakać razem z bohaterką i razem z nią się uśmiechnąć. Podobnie jak ona, przestraszyłam się "słysząc" wiadomości w telewizji.
Pozostawiasz niedosyt, czuję, że chcę więcej.
Całość czyta się lekko, nie trzeba się zmuszać. Powiedziałabym, że jest to przyjemne (w pewien sposób jest), ale opowiadanie jest tak smutne, (a ja jeszcze jestem w stanie lekko zdołowanym) że po zakończonej lekturze nawet nie mogłam się uśmiechnąć. Nie przyjmuj to jako obrazy, ani nic takiego. Po prostu uważam, że umiesz wprowadzić czytelnika w stan, w którym jest on zaraz obok bohaterki.
Dokładnie widziałam co w danej chwili Emma robi, co czuje. Jakie wykonuje gesty. Nawet okolicę wyobrażałam sobie bez większego wysiłku.
Naprawdę masz talent...
Pisz dalej, będę wyczekiwać.


Pozdrawiam i życzę Ci ogromnego Wena.

Mitake.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Melody
Obserwator



Dołączył: 23 Sie 2009
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem! ; -)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:19, 27 Wrz 2009    Temat postu:

OME! To jest świetne i co za zakończenie rozdziału, bardzo niespodziewane.Ja także przestraszyłam się ' słysząc' wiadomości w telewizji. No i niesamowicie mi się podobało! Planujesz pisać dalej? Bo jak nie, to przyjadę do *gdziekolwiek mieszkasz* i urwę ci palce u rąk w międzyczasie wbijając tępy ołówek w skroń. ; D Łoł, zabrzmiało przerażająco.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
polly
Administrator



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:58, 27 Wrz 2009    Temat postu:

To wtedy nic nie napiszęVery Happy Prosić Natalię o betę, to będzie:D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
apokaliz500
Stały Bywalec



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Shadow Realm
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:10, 10 Lut 2010    Temat postu:

po powyższych komentarzach nie mam wiele konstruktywnego do powiedzenia, w sumie się z nimi chyba zgadzam w zupełności, a zgodnie z zasadą "4 ci mówi, ze jesteś pijany, idź się połóż" na prawdę masz talent i twoje prace wygodniej czytać, niż oglądać niektóre rzeczy w telewizji, a to już trzeba mieć na prawdę talentxD dodam od siebie tylko, że podczas całej jej rozmowy z Ryanem się uśmiechałem, bo to faktycznie prawdziwa przyjaźń, przy okazji on jej w końcu tę szafę przeniósł?>Dno i tu nie jestem oryginalny, ale też się przeraziłem, po usłyszeniu tych wiadomości, i nie piszę tego w cudzysłowie, bo na prawdę je usłyszałem, ogólnie przez całą historię czułem się jakbym był tą postacią(czuję się teraz transwestytąX_x")

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
polly
Administrator



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:10, 10 Lut 2010    Temat postu:

No to uwaga moi drodzy. więcej nie przeczytacie, bo mi wstyd. wolałabym, żebyście przenieśli się na DiU, bo bardziej zależy mi na tym tekście. może jest bardziej... babski?, ale chciałabym poznać wasze zdanie.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez polly dnia Śro 19:11, 10 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alexise
Gość



Dołączył: 05 Lip 2010
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:38, 05 Lip 2010    Temat postu:

O kurde ja się sama przestraszyłam słysząc głośne pukanie do drzwi .. Kwadratowy

To jest Ś W I E T N E !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna -> Akcja/Kryminał Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin