Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

"Krótka" historyjka II

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
satanek
Administrator



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 7:41, 13 Maj 2010    Temat postu: "Krótka" historyjka II

Poprzedni temat zakończony, do przeczytania TUTAJ
Zabawa polega na tym, że piszemy opowiadanie. Ja zaczynam, a każda następna osoba dopisuje 4-5 zdań, tak, żeby całość miała sens.


Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez satanek dnia Czw 7:43, 13 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blueberry
Fanatyk



Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 1068
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z owond.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:28, 13 Maj 2010    Temat postu:

Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Blueberry dnia Czw 18:29, 13 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
Fanatyk



Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Świat.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:37, 13 Maj 2010    Temat postu:

Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blueberry
Fanatyk



Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 1068
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z owond.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:49, 15 Maj 2010    Temat postu:

Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
Fanatyk



Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Świat.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:33, 16 Maj 2010    Temat postu:

Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blueberry
Fanatyk



Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 1068
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z owond.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:38, 16 Maj 2010    Temat postu:

Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
Fanatyk



Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Świat.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:34, 16 Maj 2010    Temat postu:

Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?
-No... no to wszystko. Ta cała sytuacja i w ogóle. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić - westchnęła cicho i znów wtuliła się w jego ramię.
-Zobaczysz, Mała. Wszystko będzie dobrze, już więcej Cię nie zostawię. Choćbym musiał Cię zabrać ze sobą na koniec świata.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blueberry
Fanatyk



Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 1068
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z owond.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:37, 16 Maj 2010    Temat postu:

Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?
-No... no to wszystko. Ta cała sytuacja i w ogóle. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić - westchnęła cicho i znów wtuliła się w jego ramię.
-Zobaczysz, Mała. Wszystko będzie dobrze, już więcej Cię nie zostawię. Choćbym musiał Cię zabrać ze sobą na koniec świata - odpowiedział jej szeptem. Wbrew sobie Carmen rozpłakała się jeszcze bardziej. Zupełnie nie rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi.
-Dlaczego Thomas mi powiedział, że wyjechałeś? W ten dzień..gdy wyjechałam...widziałam cię! - wybuchnęła nagle i odepchnęła go gwałtownie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
Fanatyk



Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Świat.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:31, 27 Maj 2010    Temat postu:

Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?
-No... no to wszystko. Ta cała sytuacja i w ogóle. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić - westchnęła cicho i znów wtuliła się w jego ramię.
-Zobaczysz, Mała. Wszystko będzie dobrze, już więcej Cię nie zostawię. Choćbym musiał Cię zabrać ze sobą na koniec świata - odpowiedział jej szeptem. Wbrew sobie Carmen rozpłakała się jeszcze bardziej. Zupełnie nie rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi.
-Dlaczego Thomas mi powiedział, że wyjechałeś? W ten dzień..gdy wyjechałam...widziałam cię! - wybuchnęła nagle i odepchnęła go gwałtownie.
-Carmen, Mała. Nie mogłaś mnie widzieć. Wyjechałem z samego rana, musiałem załatwić kilka niedokończonych spraw. Proszę, uwierz mi - spróbował ją znów przytulić, ale widząc, że ona nie chce, zrezygnował. - Mogę Ci to wytłumaczyć...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blueberry
Fanatyk



Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 1068
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z owond.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:07, 04 Cze 2010    Temat postu:

Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?
-No... no to wszystko. Ta cała sytuacja i w ogóle. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić - westchnęła cicho i znów wtuliła się w jego ramię.
-Zobaczysz, Mała. Wszystko będzie dobrze, już więcej Cię nie zostawię. Choćbym musiał Cię zabrać ze sobą na koniec świata - odpowiedział jej szeptem. Wbrew sobie Carmen rozpłakała się jeszcze bardziej. Zupełnie nie rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi.
-Dlaczego Thomas mi powiedział, że wyjechałeś? W ten dzień..gdy wyjechałam...widziałam cię! - wybuchnęła nagle i odepchnęła go gwałtownie.
-Carmen, Mała. Nie mogłaś mnie widzieć. Wyjechałem z samego rana, musiałem załatwić kilka niedokończonych spraw. Proszę, uwierz mi - spróbował ją znów przytulić, ale widząc, że ona nie chce, zrezygnował. - Mogę Ci to wytłumaczyć...
-Nie chcę słuchać - odpowiedziała mu chłodno i strzepnęła jego rękę z jej biodra. Powoli wycofywała się do tyłu, jak antylopa gotowa do ucieczki przed wrogiem. -Nie chcę słuchać - powtórzyła, tym razem głośniej i bardziej rozpaczliwie. Nie patrząc pod nogi odwróciła się, i co sił w nogach, pobiegła wprost przed siebie, byle dalej od niego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
Fanatyk



Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Świat.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:13, 22 Sie 2010    Temat postu:

Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?
-No... no to wszystko. Ta cała sytuacja i w ogóle. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić - westchnęła cicho i znów wtuliła się w jego ramię.
-Zobaczysz, Mała. Wszystko będzie dobrze, już więcej Cię nie zostawię. Choćbym musiał Cię zabrać ze sobą na koniec świata - odpowiedział jej szeptem. Wbrew sobie Carmen rozpłakała się jeszcze bardziej. Zupełnie nie rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi.
-Dlaczego Thomas mi powiedział, że wyjechałeś? W ten dzień..gdy wyjechałam...widziałam cię! - wybuchnęła nagle i odepchnęła go gwałtownie.
-Carmen, Mała. Nie mogłaś mnie widzieć. Wyjechałem z samego rana, musiałem załatwić kilka niedokończonych spraw. Proszę, uwierz mi - spróbował ją znów przytulić, ale widząc, że ona nie chce, zrezygnował. - Mogę Ci to wytłumaczyć...
-Nie chcę słuchać - odpowiedziała mu chłodno i strzepnęła jego rękę z jej biodra. Powoli wycofywała się do tyłu, jak antylopa gotowa do ucieczki przed wrogiem. -Nie chcę słuchać - powtórzyła, tym razem głośniej i bardziej rozpaczliwie. Nie patrząc pod nogi odwróciła się, i co sił w nogach, pobiegła wprost przed siebie, byle dalej od niego.
Po chwili przystanęła. A co, jeżeli on ma rację? Jeżeli naprawdę Thomas ją oszukał? Odwróciła się powoli i zerknęła na Jamesa. Widziała smutek, strach, i tęsknotę wymalowaną na jego twarzy. Nie chciał jej zostawiać samej. Nie teraz, gdy już się spotkali i mogą ze sobą być na całe życie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blueberry
Fanatyk



Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 1068
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z owond.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:40, 11 Paź 2010    Temat postu:

Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?
-No... no to wszystko. Ta cała sytuacja i w ogóle. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić - westchnęła cicho i znów wtuliła się w jego ramię.
-Zobaczysz, Mała. Wszystko będzie dobrze, już więcej Cię nie zostawię. Choćbym musiał Cię zabrać ze sobą na koniec świata - odpowiedział jej szeptem. Wbrew sobie Carmen rozpłakała się jeszcze bardziej. Zupełnie nie rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi.
-Dlaczego Thomas mi powiedział, że wyjechałeś? W ten dzień..gdy wyjechałam...widziałam cię! - wybuchnęła nagle i odepchnęła go gwałtownie.
-Carmen, Mała. Nie mogłaś mnie widzieć. Wyjechałem z samego rana, musiałem załatwić kilka niedokończonych spraw. Proszę, uwierz mi - spróbował ją znów przytulić, ale widząc, że ona nie chce, zrezygnował. - Mogę Ci to wytłumaczyć...
-Nie chcę słuchać - odpowiedziała mu chłodno i strzepnęła jego rękę z jej biodra. Powoli wycofywała się do tyłu, jak antylopa gotowa do ucieczki przed wrogiem. -Nie chcę słuchać - powtórzyła, tym razem głośniej i bardziej rozpaczliwie. Nie patrząc pod nogi odwróciła się, i co sił w nogach, pobiegła wprost przed siebie, byle dalej od niego.
Po chwili przystanęła. A co, jeżeli on ma rację? Jeżeli naprawdę Thomas ją oszukał? Odwróciła się powoli i zerknęła na Jamesa. Widziała smutek, strach, i tęsknotę wymalowaną na jego twarzy. Nie chciał jej zostawiać samej. Nie teraz, gdy już się spotkali i mogą ze sobą być na całe życie.
Nie chciał jej opuszczać. Nie chciał. Nie mógł! Rzucił się za nią, i złapał ją za rękę. Nieco za mocno. Carmen aż pisnęła z bólu, i wyrwała rękę z żelaznego uścisku Jamesa.
-Zostaw mnie! Mam ciebie już dość! - ryknęła mu w twarz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
Fanatyk



Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Świat.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:02, 12 Paź 2010    Temat postu:

Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?
-No... no to wszystko. Ta cała sytuacja i w ogóle. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić - westchnęła cicho i znów wtuliła się w jego ramię.
-Zobaczysz, Mała. Wszystko będzie dobrze, już więcej Cię nie zostawię. Choćbym musiał Cię zabrać ze sobą na koniec świata - odpowiedział jej szeptem. Wbrew sobie Carmen rozpłakała się jeszcze bardziej. Zupełnie nie rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi.
-Dlaczego Thomas mi powiedział, że wyjechałeś? W ten dzień..gdy wyjechałam...widziałam cię! - wybuchnęła nagle i odepchnęła go gwałtownie.
-Carmen, Mała. Nie mogłaś mnie widzieć. Wyjechałem z samego rana, musiałem załatwić kilka niedokończonych spraw. Proszę, uwierz mi - spróbował ją znów przytulić, ale widząc, że ona nie chce, zrezygnował. - Mogę Ci to wytłumaczyć...
-Nie chcę słuchać - odpowiedziała mu chłodno i strzepnęła jego rękę z jej biodra. Powoli wycofywała się do tyłu, jak antylopa gotowa do ucieczki przed wrogiem. -Nie chcę słuchać - powtórzyła, tym razem głośniej i bardziej rozpaczliwie. Nie patrząc pod nogi odwróciła się, i co sił w nogach, pobiegła wprost przed siebie, byle dalej od niego.
Po chwili przystanęła. A co, jeżeli on ma rację? Jeżeli naprawdę Thomas ją oszukał? Odwróciła się powoli i zerknęła na Jamesa. Widziała smutek, strach, i tęsknotę wymalowaną na jego twarzy. Nie chciał jej zostawiać samej. Nie teraz, gdy już się spotkali i mogą ze sobą być na całe życie.
Nie chciał jej opuszczać. Nie chciał. Nie mógł! Rzucił się za nią, i złapał ją za rękę. Nieco za mocno. Carmen aż pisnęła z bólu, i wyrwała rękę z żelaznego uścisku Jamesa.
-Zostaw mnie! Mam ciebie już dość! - ryknęła mu w twarz.
Puścił ją i spojrzał na nią ostatni raz, po czym pozwolił jej odejść. Czuł ogromny ból w sercu, lecz rozumiał, że jeżeli ona nie zgodzi się na wysłuchanie jego wyjaśnień, to niewiele więcej może zrobić, natomiast z Thomasem później się porachuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blueberry
Fanatyk



Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 1068
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z owond.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:07, 19 Sty 2011    Temat postu:

Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?
-No... no to wszystko. Ta cała sytuacja i w ogóle. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić - westchnęła cicho i znów wtuliła się w jego ramię.
-Zobaczysz, Mała. Wszystko będzie dobrze, już więcej Cię nie zostawię. Choćbym musiał Cię zabrać ze sobą na koniec świata - odpowiedział jej szeptem. Wbrew sobie Carmen rozpłakała się jeszcze bardziej. Zupełnie nie rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi.
-Dlaczego Thomas mi powiedział, że wyjechałeś? W ten dzień..gdy wyjechałam...widziałam cię! - wybuchnęła nagle i odepchnęła go gwałtownie.
-Carmen, Mała. Nie mogłaś mnie widzieć. Wyjechałem z samego rana, musiałem załatwić kilka niedokończonych spraw. Proszę, uwierz mi - spróbował ją znów przytulić, ale widząc, że ona nie chce, zrezygnował. - Mogę Ci to wytłumaczyć...
-Nie chcę słuchać - odpowiedziała mu chłodno i strzepnęła jego rękę z jej biodra. Powoli wycofywała się do tyłu, jak antylopa gotowa do ucieczki przed wrogiem. -Nie chcę słuchać - powtórzyła, tym razem głośniej i bardziej rozpaczliwie. Nie patrząc pod nogi odwróciła się, i co sił w nogach, pobiegła wprost przed siebie, byle dalej od niego.
Po chwili przystanęła. A co, jeżeli on ma rację? Jeżeli naprawdę Thomas ją oszukał? Odwróciła się powoli i zerknęła na Jamesa. Widziała smutek, strach, i tęsknotę wymalowaną na jego twarzy. Nie chciał jej zostawiać samej. Nie teraz, gdy już się spotkali i mogą ze sobą być na całe życie.
Nie chciał jej opuszczać. Nie chciał. Nie mógł! Rzucił się za nią, i złapał ją za rękę. Nieco za mocno. Carmen aż pisnęła z bólu, i wyrwała rękę z żelaznego uścisku Jamesa.
-Zostaw mnie! Mam ciebie już dość! - ryknęła mu w twarz.
Puścił ją i spojrzał na nią ostatni raz, po czym pozwolił jej odejść. Czuł ogromny ból w sercu, lecz rozumiał, że jeżeli ona nie zgodzi się na wysłuchanie jego wyjaśnień, to niewiele więcej może zrobić, natomiast z Thomasem później się porachuje.
Nie mógł dłużej stać pod tym domem. Nie mógł wytrzymać tego, że w jakiś sposób los okrutnie odebrał mu jedyną osobę, którą kochał. Jego oczy wypełniły się łzami. Odwrócił się na pięcie i powłócząc nogami, skierował się na pusty plac pośrodku rynku, miejsce, w którym co wieczór na nią czekał. Kiedyś.
Kiedyś było to miejsce, w którym siedział szczęśliwy wiedząc, że za moment ona przyjdzie, że przyjaźnie, ale szczerze go przytuli, złapie za rękę i zaprowadzi. Zaprowadzi do pizzerii, do klubu, na ognisko do znajomych. Szedł za nią wiernie, jak pies, mimo że wiedział, że nigdy nie będzie jego. Kochał ją bezgranicznie, ale wiedział, że jeżeli powie jej, co do niej czuje, ta zostawi go na zawsze. Więc ze sztucznym uśmiechem słuchał określenia "najlepszy przyjaciel" i z bólem tłumiąc łzy obserwał, jak kolejni mężczyźni łamią jej serce. A przecież on jest taki dobry! Dlaczego go nie chciała?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin